środa, 30 marca 2011

Nagroda Pritzkera dla Eduardo Souto de Moura

"Wolę projektować budynki dobre niż za wszelką cenę oryginalne". Tak określił swoją twórczość portugalski architekt Eduardo Souto de Moura. Jest on tegorocznym laureatem najważniejszego wyróżnienia w dziedzinie architektury, zwanego również architektonicznym Noblem - Nagrody Pritzkera.

Dość wyczerpujący artykuł o dokonaniach Portugalczyka znajdziecie na stronie Gazety Wyborczej. Przyjrzyjmy się więc dokonaniom Eduardo.

Osobiście zachwycił mnie pomysł i realizacja stadionu piłkarskiego w Bradze. Został on zbudowany z ponad miliona ton skał, które najpierw wysadzono w powietrze, przemielono je aby następnie zrobić z nich cement, który posłużył do wykonania tego niezwykłego projektu.



Stadion Miejski w Bradze, fot.:www.architizer.com







Stadion Miejski w Bradze, fot.: João Morgado






















Blok mieszkalny na Rua do Teatro, Porto, fot.:El Croquis


Muzeum Pauli Rego (Casa das Historias Paula Rego) w Cascais, foto.:Blueprint magazine
Manoel de Oliveira Cinema House w Porto, fot.: Joao_Sousa




Komputerowa prezentacja projektu domu wybudowanego w Quinta do Lago



Jaka powinna być architektura wg. Eduardo Souto Moura?
"Prosta. Architektura powinna być jak wyspa, gdzie zwierzęta mogą spokojnie spać. Tak mówił mój nauczyciel."
Wypowiedź pochodzi z wywiadu z architektem, przeprowadzonego podczas jego wizyty w Polsce w roku 2006 i opublikowanego w śląskim wydaniu Gazety Wyborczej.

Interesujący artykuł na temat tego artysty, napisany przez Maję Mozga - Górecką, znajdziecie na łamach Rzeczpospolitej.

poniedziałek, 28 marca 2011

Sardynka, rybka nieduża

Zapiski z roku 1552 podają, iż w Lizbonie, w miejscu znajdującym się nieopodal dzisiejszej hali targowej Ribeira, ówcześnie noszącym (przewrotną) nazwę Malcozinhado (dosłownie: źle ugotowane), mieściło się "10 budek, w których nieprzerwanie pracowali mężczyźni i kobiety, grillując sardynki".


foto: http://receitasdacozinha.com

Już wcześniej znanym miłośnikiem sardynek był król Jan II (1455 - 1495 r.). Uważał on, iż jest ich dużo, są smaczne i nie kosztują wiele. Cóż za praktyczne podejście do życia kogoś, kto z pewnością nie narzekał na brak funduszy.
Swoją drogą szkoda, że poznał się na sardynkach a odrzucił projekt morskiej wyprawy przedstawiony mu przez pewnego pana, zwanego Kolumbem...

Wracając jednak do sardynek - ich sprzedawcy i sprzedawczynie, zwani frigideiros (patelniarze ?), byli charakterystycznym elementem lizbońskiego krajobrazu. Zostali uwiecznieni na wielu obrazach i doskonale opisani w portugalskiej literaturze.
Jak wyglądały te prototypu fastfoodów? Oto ich opis, pióra J.F.K. Carrere, zaczerpnięty z "Panorama de Lisboa no ano 1796" ("Panorama Lizbony w roku 1796"):
(...) Lojas de frigideiros to stragany, rozsiane po całej Lizbonie - na ulicach, placach, w bramach a szczególnie przy wejściach do karczm (...).
Ten sposób sprzedaży to wielka wygoda i możliwość nabycia za niewielką cenę, gotowego śniadania, obiadu i kolacji. Każda osoba, zaopatrzona już w swój własny kawałek chleba, kupuje pięć czy sześć smażonych lub pieczonych sardynek za jedyne kilkanaście groszy, zjadając je bardzo często na miejscu. Jeśli ma do dyspozycji jeszcze jakieś pieniądze, prosi o szklaneczkę wina i jest wtedy już całkowicie usatysfakcjonowana. (...)
(...) Takie sklepy stają się postrachem mieszkających w ich pobliżu ludzi (przeszkadza im dym, zapach, ogłuszający hałas sprzedawców zachwalających swój towar trzy razy w ciągu jednego dnia), należy więc unikać mieszkania w miejscach, w których się znajdują (...)
Nie na wiele się to jednak zdaje. Sardynkowy kramik, który jest składany i przenośny, zmienia miejsce swojego funkcjonowania w mgnieniu oka, instalując się w drzwiach lub pod oknem, w którym go przed chwilą jeszcze nie było. (...)

Cóż, jak widać, życie przedsiębiorcy nigdy nie należało do łatwych i przyjemnych...


Współczesna, żartobliwa wersja frigideiros z Rio de Janeiro


Cóż można przyrządzić z tej niewielkiej, niepozornie wyglądającej rybki? Posłużę się tutaj znów przykładem gustu koronowanej głowy, aby tym samym podkreślić demokratyczny  wymiar sardynki.
Portugalski król Karol  (1889 - 1908 r.) był wielkim amatorem sardynek zapiekanych w towarzystwie cebuli, wina i pomidorów, posypanych tartą bułą i polanych oliwą z oliwek. Przepis ten znany jest  pod nazwą sardynek a la Cascais.

W Nazaré, rybackim miasteczku położonym nieopodal Lizbony, jada się je zgrillowane a następnie macerowane w marynacie złożonej z oliwy, octu winnego, czosnku, liści laurowych i zielonej pietruszki.

Szef restauracji w nie istniejącym już dzisiaj Hotelu Bragança (Rua de Alecrim)  i jednocześnie XIX-wieczny autor poczytnej książki kucharskiej - João da Matta -  był autorem kilku potraw z sardynek. W jednej z nich, łączy (przynajmniej w naszym, polskim rozumieniu) ogień z wodą, tzn. rybę z mięsem. W czymś w rodzaju pojemniczków, zrobionych z chleba, zapiekane są sardynki, mielone mięso, krewetki i ogórek, wszystko polane sosem z masła, soku z cytryny, pietruszki i białego wina.

Swoistą ciekawostką może być fakt masowych połowów sardynek przez zamieszkujących niegdyś obecną Lizbonę i jej okolice, starożytnych Rzymian. Używali oni tej ryby, jako jednego ze składników, niezbędnych do produkcji czegoś w rodzaju uniwersalnej przyprawy typu Knorr, zwanej garum.

Polakom nazwa sardynka z pewnością nie wydaje się być obca. Funkcjonuje przecież w naszym języku powiedzenie: "Ciasno jak w puszce sardynek"!
Puszkowano ją bowiem namiętnie i od dawna. Już w roku 1855 konserwy z sardynkami w oleju, wytwarzane w Setúbal, zdobyły nagrodę na Wystawie Światowej (obecnie zwanej w skrócie EXPO) w Paryżu.
Do dzisiaj sardynki w puszce można kupić w każdym sklepie spożywczym w całej Portugalii. Również i w naszym kraju, m.in. w sklepach Almy czy Kuchnie Świata, dostępne są autentyczne, najlepszej jakości sardynki w oleju. Wytwarzane są one przez firmę Ramirez, najstarszego w Portugalii (bo działającego nieprzerwanie od roku 1853 r.) producenta konserw.



Sardynki, jak wszystkie ryby, warto spożywać nie tylko ze względu na walory smakowe ale również z powodu zawartości w nich ogromnej ilości, będących obecnie na ustach wszystkich, zainteresowanym zdrowym odżywianiem się, kwasów Omega 3.

Co możemy przyrządzić sobie w naszych polskich warunkach z zakupionej u nas puszeczki sardynek? Proponuję doskonałą pastę sardynkową - przepis tutaj.

Apogeum sardynkowej manii przypada (przynajmniej w samej Lizbonie) na noc z 12/13 czerwca, czyli w dzień św. Antoniego. Pomimo iż oficjalnym patronem stolicy Portugalii jest św. Wincenty, Lizbończycy upodobali sobie szczególnie, pochodzącego z ich miasta  św. Antoniego, zwanego również (z racji długoletniego pobytu w Padwie) Padewskim.
Wtedy właśnie Lizbona zamienia się w wielki plac grillowania. Jeśli ktoś nie lubi zapachu pieczonej sardynki, lepiej aby w tym czasie nie przyjeżdżał do Lizbony, trudno w niej bowiem znaleźć miejsce, w którym nie byłoby go czuć.
Ja jednak ze swojej strony absolutnie polecam to święto. Jego atmosfera jest niepowtarzalna i jestem przekonany, iż w niedługim czasie wyjazd "na św. Antoniego" wśród polskich turystów będzie co najmniej tak znany, jak gonitwa byków w hiszpańskiej Pampelunie. Do bardziej szczegółowego opisu tej szalonej nocy, podczas której cała Lizbona się bawi, z pewnością jeszcze kiedyś powrócę.






Smacznego! :)

tekst opublikowany również na stronie ugotuj.to, która jest  internetowym partnerem miesięcznika Kuchnia

niedziela, 20 marca 2011

Rozterki Woltera w związku z dniem 1 listopada 1755 roku w Lizbonie

.

Przechadzając się po dzisiejszych ulicach Lizbony nie tylko wprawne oko historyka architektury po jakimś czasie dostrzeże, że czegoś w tym mieście brakuje... Pomimo iż może się ono poszczycić ponad dwutysięczną historią, w zasadzie na próżno szukać śladów po zabytkach romańskich, gotyckich czy renesansu.
Lizbona jaką znamy, w znakomitej większości powstała w drugiej połowie XVIII w. Powód jej powtórnych narodzin stanowić mógłby scenariusz do thrillera wg. najlepszych hollywoodzkich wzorców.


(szczególne podziękowania za pomoc w pisaniu tego artykułu dla Alexandra Correia Fernandes, członka Portugalskiej Akademii Nauk)

Mamy Rok Pański 1755. W przeciwieństwie do przepowiedni szewca Bandarra, rok z dwoma piątkami spokojnie i bez większych niepokojów dobiegał do swojego końca. Był to piąty rok panowania króla Józefa I¹.
W styczniu Lizbona obserwowała kolejne auto-da-fé² przeprowadzone przez wszechwładną Inkwizycję, w marcu otwarto nowy, wspaniały gmach Opery Narodowej. Królowa Matka³ zmarła w poprzednim roku i po bogatych i długich uroczystościach pogrzebowych życie w Lizbonie powróciło do swojego ustalonego rytmu.

Do tego kosmopolitycznego miasta z 250 tys. mieszkańców, nieprzerwanym ciągiem płynęło ogromne bogactwo ze wszystkich stron świata, które Portugalczycy podbili bądź skolonizowali. Z Indii, Chin, Afryki i Brazylii regularnie wpływały do lizbońskiego portu przyprawy, cukier trzcinowy, metale i kamienie szlachetne (samego złota około 2 ton rocznie) oraz oczywiście niewolnicy.
Lizbona ze setkami kościołów, klasztorów i pałaców lśniących od złoconych kopuł i fasad mieniących się w słońcu niebieskimi azulejos4 robiła na ówczesnych przybyszach niemałe wrażenie. Był to najważniejszy port Europy dla statków przypływających z Nowego Świata oraz miejsce w którym niektórzy na zawsze, inni na długie miesiące żegnali się ze Starym Kontynentem.



Bogactwo i dobrobyt powodowały iż głównym zajęciem możnych, idących za przykładem króla, były polowania, intrygi, koncerty muzyczne oraz trwające godzinami msze święte- w trakcie których zresztą załatwiano rozmaite sprawy- od urzędowych po wymianę liścików miłosnych.


Dzięki beztroskiemu obchodzeniu się z finansami państwa, niecałe 10 lat wcześniej Lizbona wzbogaciła się w jedyną w swoim rodzaju kaplicę Św. Jana Chrzciciela. Wykonana w Rzymie przez tamtejszych rzemieślników, została prowizorycznie zmontowana w Watykanie tylko po to, aby papież mógł ją zobaczyć i pobłogosławić. Następnie rozebrano ją i przewieziono do Lizbony, gdzie zamontowano w miejscu jej przeznaczonym- kościele św. Rocha. Do jej wykonania użyto samych szlachetnych, najcenniejszych odmian kamieni- błękitnych i różowych marmurów, malachitu, alabastru, agatów.

Tak oto powoli zbliżał się 1 listopada 1755 roku. Poranek był słoneczny ale chłodny, jak zwykle o tej porze roku. Wychodzący na mszę pozostawiali w domach rozpalone kominki. Wszędzie zapalano świece i oliwne kaganki, czcząc w ten sposób dzień Wszystkich Świętych. Kościoły pękały w szwach- wszak rozpoczynał się 40 dniowy okres odpustów.

O 9.40 następuje pierwszy potężny wstrząs, zaraz po nim przychodzi następny, równie silny. Nie trwają one dłużej niż półtorej minuty. Po kilkudziesięciu sekundach spokoju ziemia znów zaczyna się trząść. Tym razem trwa to już dwie i pół minuty i domy zaczynają się zapadać a w centrum Lizbony powstają w ziemi rozstępy szerokie nawet do 5 m. Po minucie oddechu ziemia znów drży, tym razem trwa to całą wieczność- około 3 minut.


W sumie trzęsienie trwało około 8 i pół minuty, powodując niewyobrażalną katastrofę. Lizbona leży w gruzach, a miasto ogarnia inny żywioł- ogień. Pamiętajmy, iż wtedy jedym żródłem oświetlenia były oliwne lampy i świece i że właśnie w tym dniu- Wszystkich Świętych- zarówno w kościołach, jak i poza nimi paliły się ogromne ilości świec. W kilka sekund ruiny, w dużej mierze również drewniane, zostały pochłonięte przez morze ognia z topiącego się wosku, wypływającego z setek lizbońskich kościołów. Niebo spowite było gęstymi oparami dymu i siarki. W kościołach w ciągu kilku zaledwie minut zginęło bądź zostało uwięzionych tysiące modlących się ludzi. Zewsząd słychać jęki i wołania o pomoc.



Ci którzy przeżyli, kierowali się w stronę największego placu Lizbony 7, położonego przy rzece Tag. Niestety tego dnia wszystkie żywioły sprzysięgły się przeciwko lizbończykom... Wody Tagu zaczęły się w pierwszej chwili cofać, aby za moment powrócić w formie tsunami. Fala o wysokości kilkunastu metrów wtargnęła na 250 m w głąb miasta niszcząc to, czego nie zburzło trzęsienie i nie strawił ogień.

Jedynym pasującym słowem do tego co się wtedy działo jest apokalipsa.



W tym tragicznym dniu zginęło w.g. różnych źródeł, od 40 tys. do 90 tysięcy ludzi, zniszczeniu uległa większa część Lizbony. Z powierzchni ziemi zniknęły m.in. nowo wybudowany gmach Opery oraz Pałac Królewski leżący przy Tagu. Z 20 tyś. domów ostało się niecałe 3 tys. zdatnych do ponownego zamieszkania. Na 65 klasztorów przetrwały jedynie 5.

Siedziba patriarchy Lizbony
Kościół św. Mikołaja
Katedra
Budynek Opery



Przepadły bezcenne zabytki nie tyko architektury, ale tysiące dzieł sztuki- obrazy Correggio, Rubensa czy Tycjana oraz większość bezcennych księgozbiorów, w tym dzienniki podróży odkrywców Vasco da Gama czy Krzysztofa Kolumba.

Król wraz z rodziną i całym dworem szczęśliwie uniknął niebezpieczeństwa, gdyż udał się poza ówczesną Lizbonę, postanawiając uczestniczyć we mszy św. w Belém i spędzić resztę dnia w jednej ze swoich rezydencji na prowincji.

W wyniku katastrofy nabawił się klaustrofobii, i do końca życia mieszkał w „Real Barraca”, czyli luksusowo urządzonym pawilonie, skonstruowanym jedynie z drewna i płótna okrętowego.

Przyjrzyjmy się relacji Anglika, Charlesa Davy, który w tym czasie przebywał w Lizbonie:
„... można powiedzieć bez żadnej przesady, że równocześnie płonęło ponad 100 różnych lokali. Dopalały się one przez następne 6 dni, bez jakichkolwiek prób ich ugaszenia. Ogień zniszczył wszystko to, co zostało oszczędzone przez trzęsienie ziemi a ludzie byli tak zastraszeni i zdezorientowani, że nie mieli odwagi, aby ocalić choć jakąś część swojego dobytku.”

Podpis pod wykonaną w Niemczech ilustracją: "Kto nie widział Lizbony, ten nie zobaczył przepięknego miasta"

Ilustracja wykonana w XVIII w. w Pradze

Rycina Tobias Lotter z Augsburga
Francuska ilustracja z XVIII, przedstawiająca trzęsienie ziemi w Lizbonie


W kierunku rzeki Tag spływały setki małych strumieni... stopionego złota. Ogromna temperatura spowodowała topienie się tego szlachetnego kruszcu, jakim były bogato zdobione lizbońskie kościoły i pałace.

Ogrom nieszczęścia wyzwolił eksplozję tłumionych dotąd mrocznych instynktów oraz potrzebę wyrównania osobistych porachunków. Słudzy i niewolnicy rabowali i zabijali swoich panów. Bandy złoczyńców, zbiegów z więzień, czy zwykłych szabrowników plądrowały zrujnowane domostwa i terroryzowały tych którzy przeżyli katastrofę.

Kilka godzin później, w odpowiedzi na coraz to silniejsze zamieszki, postawiono 4 szubienice w różnych punktach miasta. Złapanych na gorącym uczynku natychmiast wieszano. Przez cały listopad stracono w ten sposób 34 osoby, z czego co ciekawe, 23 było cudzoziemcami.

Była to jedna z pierwszych decyzji królewskiego zausznika i premiera, Sebastião José de Carvalho e Melo, znanego potem jako markiz de Pombal.
To dzięki jego zdecydowanemu działaniu natychmiast po trzęsieniu ziemi, zostały podjęte działania ratunkowe a potem prace porządkowe i wreszcie odbudowa zarówno stolicy Portugalii, jak i innych miejscowości królestwa, które ucierpiały w tej katastrofie. Markiz postępował zgodnie ze sentencją, którą zresztą sam zaraz po katastrofie wygłosił: "I co teraz..? Pogrzebiemy umarłych i nakarmimy żywych".

Markiz i jego współpracownicy, planujący odbudowę Lizbony


To również on zadecydował, że Lizbonę bardziej opłaca się zbudować na nowo, aniżeli odbudowywać w większości zrujnowane zabudowania. W ten sposób grupa architektów pod jego nadzorem wzniosła nowe centrum Lizbony, nazwane „Baixa Pombalina”. Było to nowatorskie rozwiązanie w stylu klasycystycznym. Siatka szerokich ulic zastąpiła średniowieczną plątaninę małych uliczek.
Podobne zastosowanie sto lat później zastosował francuski architekt, baron Haussmann, przebudowując centrum Paryża. Znamienne i prorocze były słowa markiza. Zapytany, w jakim celu zaplanowano tak szerokie ulice, miał odpowiedzieć, że „... i tak pewnego dnia okażą się za wąskie”.

Bez wątpienia był on prekursorem na skalę światową badań i doświadczeń związanych ze sejsmologią. Nowo wybudowane domy zostały wzmocnione specjalną konstrukcją a ich drewniane modele zostały najpierw przetestowane w dość niezwykły sposób. Zastępy żołnierzy w ciężkich, podkutych butach maszerowały tam i z powrotem, a budowniczowie obserwowali, jak zachowywały się te nowatorskie konstrukcje.
Dodatkowo markiz de Pombal rozesłał po wszystkich parafiach w królestwie ... ankietę! Zawarto w nich szczegółowe pytania dotyczące przebiegu trzęsienia ziemi. Uzyskano odpowiedzi m.in. na pytanie jak długo trwały wstrząsy, jak zareagowały na nie zwierzęta, jakie powstały w związku z tym straty.
Dzięki setkom nadesłanych odpowiedzi uzyskano po raz pierwszy w skali świata kompletny opis zaistniałego zjawiska trzęsienia ziemi oraz wydano zarządzenia mające na celu zmniejszenie szkód podczas ewentualnego następnego trzęsienia ziemi.

Tragiczne wydarzenia z 1 listopada 1755 r. znalazły również bardzo żywe odbicie w dyskusjach filozoficznych.
Trzeba pamiętać, że właśnie w tym czasie rodziło się to, co obecnie nazywamy nowoczesnym modelem społeczeństwa. Do głosu zaczęli dochodzić sceptycy panującego porządku świata.
Głoszono idee zmian społecznych, dotykające również spraw związanych z Kościołem.

W XVIII w Portugalia była oprócz Hiszpanii jedną z najważniejszych ostoi katolicyzmu i to nie tylko w Europie, ale we wszystkich swoich koloniach w Ameryce, Azji i Afryce.
I to właśnie w tym arcy-katolickim państwie, w mieście tylko nieznacznie ustępującemu Rzymowi w ilości i bogactwu posiadanych kościołów i klasztorów wydarzył się największy w dziejach nowożytnego świata kataklizm.
Z jeszcze większym rozgoryczeniem i niezrozumieniem roztrząsano fakt wystąpienia tejże katastrofy właśnie w dniu Wszystkich Świętych. W umyśle typowego człowieka, wychowanego w chrześcijańskim duchu głębokiej pobożności i podporządkowania Kościołowi, nie mieścił się w głowie fakt „ukarania” przez Boga stolicy państwa tak zasłużonego w propagowaniu wiary katolickiej.
Komentowano również szeroko fakt całkowitego zniszczenia najbogatszej części Lizbony a ocalenia dzielnicy Alfama, znanej z zamieszkujących tam prostytutek i biedoty.

Właśnie ta kwestia stała się jednym z argumentów francuskiego filozofa Woltera, podważającego sens instytucji Kościoła w obliczu tragicznych wydarzeń w Lizbonie. Swoje przemyślenia na ten temat zawarł w powiastce filozoficznej „Kandyd” oraz w poemacie w całości poświęconym trzęsieniu ziemi z 1755 r. - „Poemacie o katastrofie w Lizbonie”. Temat ten był przedmiotem długiej dyskusji pomiędzy nim, a innym francuskim filozofem, Janem Jakubem Rousseau.


Lizbona jaką możemy oglądać dzisiaj, w dużej części powstała po roku 1755. Tą starą oglądać możemy jedynie na zachowanych sztychach oraz namalowaną na ogromnym panelu azulejos .
Był on ozdobą jednego z lizbońskich pałaców, obecnie eksponowany jest w Narodowym Muzeum Azulejo.
Ten niezwykły ceramiczny obraz w biało-niebieskiej tonacji przedstawia panoramę Lizbony widzianą od strony rzeki Tag. Składa się z 575 ceramicznych płytek i ma długość prawie 23 m. Wykonany został na samym początku XVIII w.


fragmenty panelu przedstawiającej panoramę Lizbony sprzed 1755 r. (obecnie w Narodowym Muzeum Azulejos)

Dopiero kiedy skonfrontuje się ten obraz z tym, co możemy obecnie sami zobaczyć, np. podczas przejażdżki promem po Tagu, daje wyobrażenie o tym, jak bardzo katastrofa z 1755 r. zmieniła oblicze tego miasta.

Konwent do Carmo sprzed trzęsienia ziemi ...

i jego stan obecny


Inną pamiątką przypominającą o kataklizmie są ruiny przepięknego gotyckiego kościoła karmelitów, Igreja do Carmo. Podobnie, jak większość lizbońskich świątyń, uległ on zniszczeniu. W przeciwieństwie do innych, ten zachowano jako ruinę, mającą przypominać przyszłym pokoleniom o tragicznych wydarzeniach. Górująca nad okolicą, przypomina o największej katastrofie, jaka miała miejsce w nowożytnej Europie, porównywalnej z tą, która wydarzyła się kilka dni temu w Japonii.





¹ król Józef I panował w latach 1750 – 1777 r.

² auto da fé- (dosł. akt wiary), ceremoniał procesu publicznego inkwizycji przeciw heretykowi (kacerzowi) i ogłoszenia wyroku; wykonanie wyroku, zwłaszcza. przez spalenie na stosie heretyka (Wł. Kopaliński, „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych”)

³ arcyksiężna Anna Maria Habsburżanka, córka cesarza rzymsko-niemieckiego Leopolda, królowa Portugalii, ur. 1683, zm. 1754 r.

4 azulejos- ceramiczne, ozdobne płytki, charakterystyczne zwłaszcza dla Półwyspu Iberyjskiego, używane do dekoracji budynków

6 współcześni sejsmolodzy oceniają, że trzęsienie z 1755 r. musiało mieć maksymalną siłę w skali Richtera, czyli ok. 9 stopni

7 obecnie plac ten nazywa się Praça do Comercio, wcześniej Terreiro do Paço



sobota, 19 marca 2011

Wirtualny spacerek po Portugalii III - buszujący w youtubie.

Błąkają sie po różnych portalach, profilach. Czasami zrobione przez entuzjastów tematu, czasami przez organizacje do tego powołane. Youtube, vimeo... to właśnie tam możemy odnaleźć wspomnienia z podróży do Portugalii, bądź zachęty do odwiedzenia tego kraju. To dzięki tego rodzaju portalom poznajemy również bliżej jego kulturę, obyczaje. Przyjrzyjmy się im nieco bliżej.

Większość z nas przybędzie do Lizbony samolotem. Przygotujmy się więc na widoki, jakie czekają nas podczas lądowania na lizbońskim lotnisku, położonym zaledwie 15 min jazdy od centrum miasta.



Podczas pamiętnego meczu pomiędzy reprezentacją Portugalii i Polski, jaki miał miejsce w Lizbonie w roku 2007, przeżyła ona prawdziwą inwazję polskich kibiców. Zjawiło się tu przeszło pięć tysięcy fanów polskiej drużyny. Doprawdy trudno było ich nie dostrzec na lizbońskich ulicach! Myślę, że lizbońscy restauratorzy byli z pewnością zachwyceni ilością sprzedanego w tych dniach piwa! :)



Mieli nasi kibice rację śpiewając: "Cała Lizbona jest dzisiaj biało-czerwona", prawda?

Szukając w sieci śladów polskich pobytów w Portugalii, napotkałem również krótki filmik, zrobiony w lizbońskim Oceanarium, poprzez który trafiłem na stronę http://www.lizbona.medius.pl z doskonałymi fotografiami z Lizbony i okolic. Naprawdę warto tam zajrzeć!

Popatrzmy na bardzo zgrabnie zmontowaną relację z pobytu naszych rodaków w Lizbonie, przy okazji uczestnictwa w lizbońskim maratonie. Okazuje się, że nie należy on do najłatwiejszych...

2009 Maraton de Lisboa "9. Dywersyjna-Żniwiarz'44" from AVPkropeczka on Vimeo.



Jakie inne ekstremalne sporty można uprawiać na lizbońskich ulicach?




Jazdę tym pojazdem w zasadzie również można by zaliczyć do sportów ekstremalnych...
Ci z Was, którzy przejechali się już żółtym, zabytkowym ale wciąż dziarsko podskakującym na torach, tramwajem nr 28, z pewnością z przyjemnością obejrzą fragment trasy, jaką przebywa ten kultowy już (w dużej mierze dzięki filmowi Wima Wenders, "Lisbon story") pojazd.
Część jego trasy wiedzie przez wąskie uliczki starej części Lizbony i to właśnie stanowi o popularności tego tramwaju. Używany jest zarówno przez mieszkańców Lizbony do normalnego, codziennego przemieszczania się, turystów do taniego jak barszcz zwiedzania miasta, jak również notorycznie przez ... lizbońskich kieszonkowców!
A więc- schowajcie głęboko wasze portfele, trzymajcie torebki przy sobie i w drogę!



Jedziemy dalej?



Wspomniana rola tramwaju nr 28, jaką po mistrzowsku odegrał w "Lisbon story"



Wyjedźmy jednak poza Lizbonę, do Sintry - stolicy romantyzmu:



W Sintrze z powodzeniem można spędzić cały dzień a mimo to nie zobaczyć wszystkich interesujących miejsc. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na obiekt położony nieco na uboczu głównych atrakcji w tej miejscowości - Klasztor Kapucynów, zwany również Klasztorem Korkowym.

Obiekt sam w sobie wart osobnego artykułu, który być może i kiedyś powstanie.
Na razie oglądnijcie sobie ten niezwykły na skalę światową obiekt. Powstał on w 1540 r. i działał do 1834 r.
Dodam tylko, iż klasztorne pomieszczenia wykute są w większości w kamieniu, a że okolica do ciepłych raczej nie należy, wnętrza wyłożone zostały naturalną izolacją cieplną w postaci ... korka! Jak zapewne wiecie, Portugalia jest największym producentem tego wyrobu na świecie.



Cóż jeszcze wato zobaczyć w Sintrze - oprócz oczywiście dwóch najsłynniejszych pałaców (Pałacu Narodowego i Pałacu Pena)? Z pewnością, niegdyś prywatną a obecnie znajdującą się w rękach państwa posiadłość, Monserrate.

Oprócz fantastycznego ogrodu i rozległego parku, znajduje się w nim XIX-wieczny pałac, wzniesiony przez jednego z angielskich właścicieli tej posiadłości, sir Francisa Cooka. Wieńcząca go kopuła, wzorowana jest na tej, zdobiącej florencką katedrę Santa Maria del Fiore.
Więcej o historii tego niezwykłego ogrodu i malowniczego pałacu w poście poświęconym Sintrze w całości, który już jest w przygotowaniu.

środa, 16 marca 2011

"Porto - tam gdzie życie płynie wolniej"

Zachęcam tym razem do zajrzenia na blog Daleko niedaleko, na którym Ewa Serwicka opisuje swoje wrażenia z krótkiego pobytu w Porto.

Na zachętę popatrzcie na zdjęcie Ewy, przedstawiające jeden z najpiękniejszych dworcowych holi, jaki w w życiu widziałem.  Jest to oczywiście dworzec kolejowy São Bento.



Przy okazji wygrzebałem w swoim archiwum kilka fotografii z tego urokliwego miasta:



Most Ludwika (Ponte dom Luís), zaprojektowany w pracowni Gustawa Eiffel'a

Porto - miasto z bajki

Dachy Porto

Przesympatyczna para staruszków przy katedrze w Porto

Ławeczka na jeden ze stacji kolejowych na linii łączącej Porto z prowincją

Gdzieś w Porto (może ktoś mi podpowie, co dokładnie przedstawia ta fotografia..?)

Zapraszam do lektury na blogu Ewy i do odwiedzin na fejsbukowej siostrze Luzomanii - www.facebook.com/luzomania

wtorek, 15 marca 2011

Portugalska rewolucja (muzyczna)

Doroczne święto muzyki (przynajmniej dla niektórych), kiczu dla innych, czyli lokalny, portugalski festiwal Eurowizji, zakończył się w tym roku prawdziwą niespodzianką. Niespodzianką dla wszystkich - organizatorów, publiczności, jak również i samych zwycięzców.

Był przy tym wszystkim "nasz człowiek" - jeden z polskich "erazmusów" w Lizbonie, Paweł Kowalski. Wszystko, co tam się działo, uwiecznił  obiektywem swojego aparatu (parabéns za doskonałe zdjęcia). Pomocny był również niezawodny youtube. Dzięki temu możemy przeżyć tą chwilę raz jeszcze ze stosownym i dobrze wyjaśniającym kulisy tego wydarzenia komentarzem Pawła.

Z pewnością finał tegorocznej imprezy eurowizyjnej nie należał do sztampowych i z góry przewidywalnych, zresztą popatrzcie sami na moment ogłoszenia końcowych wyników.




Zachęcam do przeczytania opisu tego całego rewolucyjnego wydarzenia, podziwiania doskonałych zdjęć zarówno z tego postu, jak również i z poprzednich, umieszczonych przez Pawła na swoim blogu Lisboa Trip

poniedziałek, 14 marca 2011

Pokaz Nuno Gamy na Lisbon Fashion Week/Moda Lisboa

Zerknijmy, jak wg. Nuno Gamy powinien wyglądać wzorcowy, portugalski mężczyzna...

Czyżby Nuno wpadł w poszukiwaniu inspiracji na nasze Podhale? :)


Więcej na blogu Fashion Heroines

Wirtualny spacerek po Portugalii II - Madera

        Tym razem zapraszam na leżący kilkaset kilometrów od brzegów Portugalii jej  mały skrawek - na wyspę Maderę. 11 lat temu, kiedy zjawiłem się tam po raz pierwszy, w Polsce nie wiedziano o niej albo nic, albo bardzo niewiele. W jej późniejszej popularyzacji pomogła, jak to często w dzisiejszych czasach bywa, telewizja. W tym konkretnym przypadku TVN a zwłaszcza jeden z odcinków serialu "Teraz albo nigdy", którego akcja toczyła się właśnie na Maderze.


Wspomnę może o mojej pierwszej przewodniczce po Maderze. W artykule, który chciałem Wam zarekomendować - "Polski skrawek Madery" -jego autorka, Joanna Lamparska, akurat o tej Polce, mieszkającej na Maderze najdłużej ze wszystkich przebywających tam obecnie naszych rodaków, nie napisała. Była nią Jolanta Lubomirska.

Funchal, Madeira
Jolanta Lubomirska i piękne maderiańskie widoki
Jej dzieje nadają się z pewnością na osobny artykuł, jeśli nawet nie na powieść. Córka ostatniego ordynata na Przeworsku mieszka na Maderze od ok. 50 lat. Pracuje jako przewodniczka turystyczna, wynajmuje dla turystów swoje dwa wakacyjne bungalowy.
To właśnie od niej po raz pierwszy usłyszałem o legendzie mówiącej o tym, iż na tej wyspie mieszkał jakoby nasz król, Władysław Warneńczyk. O tym a także o wielu innych atrakcjach związanych z Maderą, możecie przeczytać we wspomnianym powyżej artykule Joanny Lamparskiej.

Być może natknęliście się w Newsweeku na artykuł relacjonujący bardzo śmiałą hipotezę Portugalczyka mieszkającego w USA, badającego życie Krzysztofa Kolumba.  Nawiązuje on w niej do wspomnianej już legendy o naszym królu i jego (hipotetycznych) związkach z tą wyspą. Pomimo, iż większość komentarzy na temat możliwości przebywania na Maderze króla Warneńczyka skreśla również i tą teorię, radziłbym jednak wszystkim przed wydawaniem opinii na ten temat zapoznać się z pracą Władysława Kielanowskiego ,,Odyseja Władysława Warneńczyka ". 
Szkoda, że nie dane było mu dokończyć swoich badań nad tą zagadką...

W.Churchil był ogromnym amatorem zarówno wina madery, jak i przepięknych widoków, namiętnie uwiecznianych na obrazach które malował, siedząc m.in. na tarasie hotelu Reid's w Funchal, w którym to podczas swoich pobytów na Maderze zawsze się zatrzymywał

 
Pomówmy jednak o wielkich tego świata, którzy z całą pewnością odwiedzili Maderę. Czy wiedzieliście np., że ogromnymi fanami tej małej atlantyckiej wysepki byli m.in. Winston Churchil i legendarna austriacka księżniczka Sissi? Joanna Lamparska wspomina o urokliwym kościółku Nosa Senhora da Monte, wznoszącym się nad stolicą Madery, Funchalem.
Pochowany jest w nim ... ostatni cesarz Austro-Węgier, Karol I Habsburg! Powinienem był zresztą napisać - błogosławiony Karol, gdyż w 2004 roku został beatyfikowany przez naszego papieża, Jana Pawła II. Był on zresztą ostatnią osobą beatyfikowaną przez naszego Ojca Świętego.

Interesujący jest również opis pobytu marszałka Piłsudskiego na Maderze, autorka wspomina także o bajecznie kolorowym, pełnym różnych egzotycznych owoców, targu w Funchal.


Powrót marszałka Józefa Piłsudskiego z pobytu na Maderze - film archiwalny

Z pewnością medal za popularyzację Madery powinien otrzymać program telewizyjny TVN. To właśnie od serialu  , który częściowo rozgrywał się na tej pięknej wyspie, zaczęła się jej kariera w Polsce. Później również Madera często pojawiała się w TVN-ie.
Tutaj raz jeszcze o Polakach, mieszkających na tej wyspie:

aby obejrzeć film, kliknij tutaj
Madera bywa nazywana "Wyspą - ogrodem". Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz w programie Dzień Dobry TVN zabierają nas na fascynującą wycieczkę :

aby obejrzeć film, kliknij tutaj

Znaną amatorką dobrej portugalskiej kuchni jest Magda Gessler. Zawitała ona swojego czasu również na Maderę a oto mini-relacja z jej pobytu tamże:



Warto zerknąć na obszerną relację z pobytu na Maderze sympatycznych Ślązaków, zamieszczoną na you tube.
Polecam zwłaszcza część dotyczącą wędrówki po levadas - kanałach nawadniających tą wyspę, wzdłuż których obecnie można urządzać sobie długie wycieczki krajoznawcze, podziwiając bujną florę wyspy.



Więcej filmików użytkownika alejubra z jego pobytu na Maderze znajdziecie tutaj

Na Maderę zdecydowanie warto zajrzeć również podczas Sylwestra. Mają tutaj miejsce jedne z największych i najbardziej efektownych pokazów ogni sztucznych na świecie!



Jeśli piszę o Maderze, nie sposób nie wspomnieć również o winie noszącym tą samą nazwę. Ponieważ należy ono zdecydowanie do moich ulubionych, poświęciłem mu już jeden z artykułów na moim blogu. Zobaczmy jedak, co inni piszą na jej temat.
Tutaj przeczytamy o edycji win madera ( Rare Wine Company’s Historic Series) wyprodukowanych przez firmę Barbeito. Mają one odzwierciedlać charakter tego trunku, produkowanego w XVIII i XIX w, kiedy to madera była najpopularniejszym winem w USA.

Pomimo iż obecnie wino madera w Polsce jest niestety, winem zapomnianym, wystarczy otworzyć przedwojenną książkę kucharską, aby przekonać się na własne oczy, iż był to trunek doskonale znany i doceniany przez nasze babcie i dziadków.
Wiem, że w naszych czasach ten przepis jest raczej trudny do zrealizowania w kraju nad Wisłą, ale nie mogłem się powstrzymać... Pani Maria Disslowa, autorka jednej z najpopularniejszych w międzywojennej Polsce książek kucharskich, "Jak gotować. Praktyczny podręcznik kucharstwa", podawała taki oto przepis na sos truflowo-maderowy, nazywany również "sosem królewskim":

"1/8 litr madery, 2 trufle, pół cytryny, 6 dkg wędzonego ozora, mięsko z 2 raków, 1 korniszon, 2 szalotki, szczypta pietruszki, 1/4 litr mocnego rosołu, 3 dkg masła, 3 dkg mąki, pół łyżeczki cukru. Zrobić zwyczajną zaprażkę z masła i mąki, dodając posiekaną szalotkę i pietruszkę, ugotować trufle w rosole, rozprowadzić tym rosołem zaprażkę i przetrzeć przez sito. Dodać cytrynowego soku, wino i cukier. Pokrajać cienko w makaron trufle, ozór, rakowe mięsko, korniszon, wrzucić do sosu, zagotować i podać na stół".
 przepis opublikowany został tutaj


Na koniec jeden z filmów promujących bohaterkę naszego dzisiejszego postu

niedziela, 6 marca 2011

Wirtualny spacerek po Portugalii, cz. I

Zawieszone w przepastnych czeluściach internetu, często gęsto małe literackie perełki, kiedy indziej solidne mini-przewodniki, zawsze pisane z pasją właściwą ich autorom, ulegającym, jak mi się wydaje, czarowi Portugalii. Artykuły, dłuższe i krótsze ale również i telewizyjne programy poświęcone temu krajowi. Przyjrzyjmy się im, posłuchajmy, pooglądajmy.

Kiedy 12 lat temu po raz pierwszy znalazłem się w Portugalii, nie byłem jeszcze użytkownikiem tej mega-encyklopedii i jednocześnie uniwersalnego przewodnika, jakim jest obecnie internet. Ponieważ mieszkałem wtedy we Francji, moimi pierwszymi przewodnikami były wydane w tym kraju, z zielonym Michelinem na czele.
Wraz ze spowszednieniem internetu przed potencjalnym podróżnikiem otworzyły się zupełnie nowe możliwości. Natychmiast po podróży bądź czasami nawet już w trakcie, nieomalże na bieżąco, mogli skomentować to, co w danym raju zobaczyli, podzielić się zdjęciami czy krótkimi filmami.

Nie inaczej ma się sprawa z Portugalią. Od kilku lat, zwłaszcza od momentu, kiedy ś.p. polskie tanie linie lotnicze Centralwings zdecydowały się otworzyć bezpośrednie połączenie Warszawy z Lizboną, zaobserwowaliśmy (Polacy zamieszali w Portugalii) nagły przypływ polskich turystów. Byli to przeważnie młodzi rodacy, z plecakami, okupujący hostele i niedrogie pensões (pensjonaty).
Na początku z przewodnikami obcojęzycznymi w dłoni, bądź z tymi nielicznymi, przedrukowywanymi w Polsce amerykańskimi edycjami przewodników. Coraz częściej w plecakach globtrotterów, również tych docierających do Portugalii, widzi się pliki kartek wydrukowanych z internetu. Z poradami, opisami, mapkami, trasami itd.
Przyjrzyjmy się więc, co mają do dyspozycji współcześni, internetowo wykształceni podróżnicy, planujący swoją podróż do kraju Camõesa i Pessoi.  

Zawsze warto zajrzeć do przewodnika na Onecie. Można się tam np. dowiedzieć coś o barwnej uroczystości, Festa dos Tabuleiros (Święto Koszy), odbywającej się w niewielkim mieście Tomar. Słynne jest ono przede  wszystkim z ogromnego zamku templariuszy, który posłużył Umberto Eco jako inspiracja do napisania "Imienia Róży" i "Wahadła Foucaulta". Ponieważ odbywa się ona jedynie raz na cztery lata, warto zaplanować swoją podróż do Portugalii w tym roku tak, aby wziąć udział w tym oryginalnym wydarzeniu, mającym miejsce w terminie 02-11 lipca b.r.
Zerknijcie na artykuł napisany przez Turismo de Portugal, pod zachęcającym tytułem Portugalia: niezwykłe wydarzenia w 2011 r.

Dla zachęty film promujący miasto Tomar:



Ciekawy reportaż przybliżający specyficzną, siestową atmosferę Lizbony z Adamastorem w tle, przywołuje w swoim reportażu Wszystkie twarze Lizbony Paweł Zając.

Miradouro de Santa Catarina








Miradouro de Santa Catarina, Adamastor























Małżeństwo podróżników - Joanna i Piotr Tyczyńscy w ciekawy sposób ukazują nam historię Portugalii, kreślą charakterystykę jej mieszkańców, z zapałem opowiadają o barwach i smakach tego państwa w artykule Wielkie odkrycia, drobne zachwyty.
Jak sami piszą, " Portugalia to kraj, który potrafi uzależnić. Można się w niego wsłuchiwać w tęsknym rytmie fado albo smakować powoli, jak kolejny łyk porto.(...)

W artykule "Źli chłopcy robią dobre wina", przedrukowanym z angielskiego  Guardiana, Chris Moss przybliża nam fascynujący świat entuzjastów, produkujących czerwone wino w dolinie rzeki Douro. Dowiemy się z niego m.in. jakie wina pijają piłkarze z Chelsea i jakich przysmaków warto spróbować, podróżując w tej okolicy.

W tej dziedzinie mamy jednak naszych rodzimych ekspertów, jak chociażby Ewę Rybak, prowadzącą swój winny portal www.winezine.pl .  Ona również pisze o winach produkowanych w dolinie rzeki Douro, skupiając się na jednym z topowych wytworów portugalskich winnic, produkowanym w Quinta do Crasto.
(...) Choć pierwsze pisane dowody na istnienie Quinta do Crasto sięgają XVII wieku, winiarnia – własność Jorge Roquette i jego rodziny – pracuje jako samodzielny rynkowy twór dopiero od 1994 roku.(...) pisze w artykule "Douro Boys".

Urokowi "Douro Boys", czyli kilku portugalskich producentów win, skupionych w grupie, która obrała sobie tą oryginalną nazwę,  chyba nie da rady się oprzeć. Piszą o nim również inni, znani winni specjaliści, jak np. Wojciech Bońkowski w artykule Chłopcy i mężczyźni. Douro Boys w Warszawie. Jeśli chcecie dowiedzieć się, dla jakiego portugalskiego wina zaprojektował etykietkę nasz satyryk, Andrzej Mleczko, koniecznie zajrzycie do tego artykułu!

W jak zwykle doskonałym merytorycznie artykule Lizbona wykafelkowana,  Filip Frydrykiewicz przybliża nam fenomen azulejos, czyli płytek ceramicznych, które są nieodzownym elementem portugalskiej architektury. Gdzie można wg. autora artykułu zobaczyć ciekawe przykłady tej oryginalnej kafelkowej sztuki?
(...) Dawny klasztor zamieniony na restaurację Cervejaria Trindade, w której stoliki stoją na tle potężnych paneli z ponętnymi kobietami o odsłoniętych piersiach (azulejos pochodzą z późniejszych niż mnisie czasów) przedstawiającymi Wiosnę, Lato, Jesień, Zimę, Ziemię, Wodę, Wiatr i Ogień. Stacja dworca Rossio z wielkimi medalionami pokazującymi skarby Portugalii: ryby, owoce, wina, sery. Krużganki kościoła św. Wincentego za Murami wyłożone wielkimi błękitnymi krajobrazami (...)

Ozdobne wejście do domu

 
Jedna ze stacji kolejowych na trasie do Porto

 Również Agnieszka Kuczyńska w swoim blogu Życie jest podróżą, poddała się urokowi azulejos, namiętnie fotografując wszystkie napotkanie na swojej drodze kafelki :)

Jeśli wydaje się Wam jednak, że czasy świetności tej sztuki już minęły, jesteście w błędzie! Spójrzcie na blog Ceramika Pilar, poświęcony ceramice, na którym autorka zamieściła zdjęcia paneli azulejos, znajdujących się w lizbońskim metrze.

Jednym z lizbońskich muzeów, które podczas pobytu w tym mieście absolutnie należy zwiedzić, jest Muzeum Gulbenkiana. Nosi ono imię ormiańskiego biznesmena, jednego z najbogatszych ludzi na świecie w pierwszej połowie XX w. Jego doskonała kolekcja sztuki jest jedną z muzealnych pereł w tym kraju.
Dla mnie jedną z najciekawszych części muzeum Gulbenkiana, jest niewątpliwie ta poświęcona biżuterii Renégo Lalique’a. Dzięki przyjaźni łączącej go z "naszym" milionerem, w kolekcji Gulbenkiana znajdują się najwartościowsze sztuki biżuterii, zaprojektowanej przez tego genialnego artystę z epoki secesji. Już dla tej jednej kolekcji warto wstąpić do położonego nieco na uboczu miasta muzeum.
Trudno sobie wyobrazić, iż inne państwo posiadające TAKĄ kolekcję, nie poczyniłoby wokół niej większego "hałasu". Zresztą niewiele zabrakło, aby znalazła się ona w innym niż Portugalia kraju... Postać Calouste Gulbenkiana i zgromadzonych przez niego cennych dzieł sztuki, ponownie przybliża nam Filip Frydrykiewicz na łamach Rzeczpospolitej w  artykule Skarby Pana Pięć Procent.

Nie powinny dziwić także  wyznania miłości do Portugalii,  zamieszczane w sieci. Portugal - meu amor, czyli  Portugalia- moja miłość. To odważne stwierdzenie padło z ust Katarzyny Kazimierowskiej, sądząc z tekstu, zakochanej w kraju położonym nad Atlantykiem. W swoim artykule kreśli bardzo ciepły portret przeciętnego Portugalczyka :
"(...) Jeśli spotkasz Portugalczyka w ciemnym zaułku, prędzej zapyta, czy się nie zgubiłeś, niż zainteresuje się zawartością portfela. To chyba najbardziej wyluzowany naród Europy, nastawiony pokojowo. Nie byłam świadkiem żadnej bójki czy kłótni. Tu zaczyna się dzień od kawy z mlekiem i słodyczy". (...) O Portugalczykach mówi się, że to naród równie beztroski i nierozgarnięty jak Polacy. W dodatku kiepscy z nich kierowcy, ale za to, podobnie jak my - mają romantyczną duszę – to pewnie przez zbyt dużą ilość wody dookoła (Portugalię opływa Atlantyk) i absurdalne poczucie humoru. Najczęściej zasłyszane pytanie retoryczne w Portugalii „Czemu się martwisz, czy to coś zmieni?”.  
No i co wy na takie dictum? :)

.

Najlepsze wina Portugalii 2010

Już po raz 14-ty w Centrum Kongresowym i Wystawienniczym Alfândega w Porto, miała miejsce ceremonia wręczenia nagród przyznawanych przez prestiżowy portugalski magazyn zajmujący się tematyką winną - Revista de Vinhos. Otrzymali ją producenci, enolodzy, nagrodzone zostały również m.in. najlepsze restauracje czy wybitne osobowości ze świata wina i gastronomii portugalskiej, szczególnie wyróżniające się w minionym, 2010 roku.

W centrum kongresowym zebrało się nieomal 900 koneserów i smakoszy z całej Portugalii. Wyniki ogłoszone zostały pod koniec uroczytej kolacji, przygotowanej przez jednego z najbardziej znanych portugalskich szefów kuchni, Vitora Sobrala i jego ekipę.

Nagrody przyznane zostały w trzech podstawowych kategoriach :

Najlepsze Wina Portugalii 
Na podstawie degustacji 116 win ze wszystkich winnych regionów Portugalii

Znakomitość Roku
crême de la crême - wina wyselekcjonowane spośród 34 najlepszych portugalskich win


Osobowości i Instytucje
W tej kategorii wyróżnione zostały osoby bądź instytucje wyróżniające się w sposób szczególny w roku 2010 w obszarze tematyki winnej i gastronomii

Wina musujące

Murganheira Extreme de Pinot Blanc,  Távora-Varosa, wino musujące 2005
Sociedade Agrícola e Comercial do Varosa

Wina zielone (vinhos verdes)

Anselmo Mendes Parcela Única, Vinho Verde, Alvarinho branco 2009
Anselmo Mendes Vinhos

Soalheiro Primeiras Vinhas, Vinho Verde,  Alvarinho branco 2009
Vinusoalleirus


Region: DOURO

Abandonado Douro, czerwone 2007
Alves de Sousa

Charme Douro, czerwone 2008
Niepoort

CV-Curriculum Vitae, Douro, czerwone 2008
Lemos & Van Zeller

Passadouro Douro, Reserva czerwone 2008
Quinta do Passadouro

Quinta da Leda, Douro, czerwone 2008
Sogrape Vinhos

Quinta da Touriga-Chã, Douro, czerwone 2007
Jorge Rosas

Quinta do Noval, Douro, czerwone 2008
Quinta do Noval

Quinta do Vale Meão, Douro, czerwone 2008
F. Olazabal & Filhos

Quinta do Vallado Field Blend, Douro Reserva, czerwone 2008
Quinta do Vallado

Quinta dos Frades Vinhas Velhas, Douro, Grande Reserva, czerwone 2008
Quinta dos Frades


Region: DÃO

Cabriz Four C, Dão, białe 2009
Dão Sul

Condessa de Santar, Dão, białe 2009
Soc. Agr. de Santar

Paço dos Cunhas de Santar, Vinha do Contador, Dão, białe 2009
Paço de Santar

Pape Dão, czerwone 2007
Álvaro Castro


Region: BAIRRADA

Sidónio de Sousa, Bairrada Garrafeira czerwone 2005
Dulcínea dos Santos Ferreira



Region: BEIRAS

Quinta de Foz de Arouce Vinhas Velhas de Santa Maria, Beiras czerwone 2007
Conde Foz de Arouce Vinhos


Region: LIZBONA
Ex Aequo, Reg. Lisboa, czerwone 2006
Bento & Chapoutier


PÓŁWYSEP SETÚBAL

Periquita Superyor, Reg. Península de Setúbal, czerwone 2008
José Maria da Fonseca Vinhos


ALENTEJO


Esporão Private Selection, Alentejo, Garrafeira czerwone 2007
Esporão

Marias da Malhadinha, Reg. Alentejo, czerwone 2007
Herdade da Malhadinha Nova

Mouchão Tonel 3-4, Reg. Alentejo, czerwone 2005
Vinhos da Cavaca Dourada

Scala Coeli, Reg. Alentejo, czerwone 2008
Fundação Eugénio de Almeida

Solar dos Lobos, Reg. Alentejo, Grande Escolha, czewoneo 2008
Silveira & Outro


Wina stołowe

O Doda, wino stołowe, czerwone 2007
Niepoort

Wina porto

Andresen Porto Colheita 1980
J. H. Andresen

Cálem Very Old (150-te urodziny) Wino Porto, Special Reserve
Sogevinus Fine Wines

Ferreira Duque de Bragança, Vinho do Porto 20 anos
Sogrape Vinhos

Noval, Vinho do Porto 20 anos
Quinta do Noval

Quinta do Noval,, Vinho do Porto Vintage 2008
Quinta do Noval


Madera

Barbeito, Madeira Malvasia 20 Anos Lote 7199
Vinhos Barbeito


Wyroby spirytusowe

Magistra, Lourinhã, Aguardente Vínica Velha
Esporão


W kategorii Osobowości i Instytucje nagrodzono m.in.:


Producent, Objawienie Roku  2010 - Monte da Raposinha

Adega Cooperativa 2010 - CARMIM

Przedsiębiorstwo 2010 - Sogrape

Przedsiębiorstwo Roku 2010 (Wina wzmacniane) - J. H. Andresen

Enolog 2010 - Francisco Olazábal

Enoturystyka 2010 - Palácio da Brejoeira

Sklep Gourmet 2010 - Apolónia Supermercados

Restauracja 2010 - Panorama

Restaurante 2010 (Tradycyjna Kuchnia Portugalska) - Solar dos Presuntos

opracowano na podst. http://revistadevinhos.iol.pt





piątek, 4 marca 2011

Lisbon Fashion Week Winter 2012

 Love is in the air! To temat przewodni tegorocznej, jubileuszowej edycji najważniejszej imprezy poświęconej zagadnieniom mody w Portugalii. W tym roku "stuknęła" bowiem 20 -tka wydarzeniu znanemu w modowym świadku jako Moda Lisboa.
Pokazy odbędą się w Pátio da Gale i w Muzeum Wzornictwa i Mody.





Przyjrzyjmy się, jak będzie wyglądać program tegorocznego pokazu.


10 Marca

19H00 - RICARDO PRETO
20H00 - PEDRO PEDRO
22H00 - ALVES/GONÇALVES

  11 marca

19H00 - LUÍS BUCHINHO
20H00 - KATTY XIOMARA
22H00 - ANA SALAZAR

12 marca

15H00 - AFORESTDESIGN / VALENTIM QUARESMA / LARA TORRES – Wystawa w MUDE.
15H30 - RICARDO ANDREZ / LAB – MUDE
16H30 - FILIPE FAISCA
17H30 - ALEKSANDAR PROTIC
18H30 - LIDIJA KOLOVRAT – MUDE
19H30 - LANIDOR
20H30 - ALEXANDRA MOURA
21H30 - MARIA GAMBINA
22H30 - NUNO BALTAZAR

13 de Março

15H00 – VÍTOR / LAB – MUDE
16H00 - WHITE TENT
17H00 - MIGUEL VIEIRA
18H00 - OS BURGUESES / LAB – MUDE
19H00 - DINO ALVES
20H00 - RICARDO DOURADO
21H00 - NUNO GAMA

czwartek, 3 marca 2011

Patio Galerników przy Placu Handlowym

O ile nazwy Patio Galerników (Pátio da Galé) macie prawa nie znać, bo zostało ono otwarte dla publiczności stosunkowo niedawno, o tyle Ci z Was, którzy byli już w Lizbonie, Plac Handlowy z pewnością już poznali. To polska nazwa dla największego lizbońskiego placu - Praça do Comercio, dawniej zwanego również Placem Pałacowym bądź Dworskim (Terreiro do Paço).

Z całą pewnością miejsce to pomoże "rozruszać" piękny lecz pozbawiony życia Praça do Comercio. Pátio da Galé oddano w użytkowanie organizacjom turystycznym - Turismo de Portugal i Turismo de Lisboa. Położone jest w zachodnim skrzydle arkad otaczających ten plac, tuż przy mieszczącej się również tutaj, dużej siedzibie portugalskiej poczty - CCT.

Mieszczą się tam dwie restauracje, lodziarnia, przestrzenie wystawowe i biura wspomnianych organizacji turystycznych. Od tego roku będzie to również miejsce, w którym odbywać się będą niektóre z pokazów Moda Lisboa oraz innych wydarzeń kulturalnych, jak np. festiwalu poświęconego portugalskim kulinariom Peixe em Lisboa.

Pátio da Galé zainaugurowało swoją działalność wystawą sztuki afrykańskiej, pochodzącej z kolekcji portugalskiego miliardera, Joe Berardo. Jest on również pomysłodawcą i sponsorem znanego muzeum sztuki współczesnej, noszącego zresztą jego imię, a mieszczącego się przy Centrum Kulturalnym w Belem (CCB).

Spójrzmy na wideo z wernisażu tej wystawy, jaki miał miejsce 7 lutego b.r.