Przechadzając się po dzisiejszych ulicach Lizbony nie tylko wprawne oko historyka architektury po jakimś czasie dostrzeże, że czegoś w tym mieście brakuje... Pomimo iż może się ono poszczycić ponad dwutysięczną historią, w zasadzie na próżno szukać śladów po zabytkach romańskich, gotyckich czy renesansu.
Lizbona jaką znamy, w znakomitej większości powstała w drugiej połowie XVIII w. Powód jej powtórnych narodzin stanowić mógłby scenariusz do thrillera wg. najlepszych hollywoodzkich wzorców.
(szczególne podziękowania za pomoc w pisaniu tego artykułu dla Alexandra Correia Fernandes, członka Portugalskiej Akademii Nauk)
Mamy Rok Pański 1755. W przeciwieństwie do przepowiedni szewca Bandarra, rok z dwoma piątkami spokojnie i bez większych niepokojów dobiegał do swojego końca. Był to piąty rok panowania króla Józefa I¹.
W styczniu Lizbona obserwowała kolejne auto-da-fé² przeprowadzone przez wszechwładną Inkwizycję, w marcu otwarto nowy, wspaniały gmach Opery Narodowej. Królowa Matka³ zmarła w poprzednim roku i po bogatych i długich uroczystościach pogrzebowych życie w Lizbonie powróciło do swojego ustalonego rytmu.
Do tego kosmopolitycznego miasta z 250 tys. mieszkańców, nieprzerwanym ciągiem płynęło ogromne bogactwo ze wszystkich stron świata, które Portugalczycy podbili bądź skolonizowali. Z Indii, Chin, Afryki i Brazylii regularnie wpływały do lizbońskiego portu przyprawy, cukier trzcinowy, metale i kamienie szlachetne (samego złota około 2 ton rocznie) oraz oczywiście niewolnicy.
Lizbona ze setkami kościołów, klasztorów i pałaców lśniących od złoconych kopuł i fasad mieniących się w słońcu niebieskimi azulejos4 robiła na ówczesnych przybyszach niemałe wrażenie. Był to najważniejszy port Europy dla statków przypływających z Nowego Świata oraz miejsce w którym niektórzy na zawsze, inni na długie miesiące żegnali się ze Starym Kontynentem.
Bogactwo i dobrobyt powodowały iż głównym zajęciem możnych, idących za przykładem króla, były polowania, intrygi, koncerty muzyczne oraz trwające godzinami msze święte- w trakcie których zresztą załatwiano rozmaite sprawy- od urzędowych po wymianę liścików miłosnych.
Dzięki beztroskiemu obchodzeniu się z finansami państwa, niecałe 10 lat wcześniej Lizbona wzbogaciła się w jedyną w swoim rodzaju kaplicę Św. Jana Chrzciciela. Wykonana w Rzymie przez tamtejszych rzemieślników, została prowizorycznie zmontowana w Watykanie tylko po to, aby papież mógł ją zobaczyć i pobłogosławić. Następnie rozebrano ją i przewieziono do Lizbony, gdzie zamontowano w miejscu jej przeznaczonym- kościele św. Rocha. Do jej wykonania użyto samych szlachetnych, najcenniejszych odmian kamieni- błękitnych i różowych marmurów, malachitu, alabastru, agatów.
Tak oto powoli zbliżał się 1 listopada 1755 roku. Poranek był słoneczny ale chłodny, jak zwykle o tej porze roku. Wychodzący na mszę pozostawiali w domach rozpalone kominki. Wszędzie zapalano świece i oliwne kaganki, czcząc w ten sposób dzień Wszystkich Świętych. Kościoły pękały w szwach- wszak rozpoczynał się 40 dniowy okres odpustów.
O 9.40 następuje pierwszy potężny wstrząs, zaraz po nim przychodzi następny, równie silny. Nie trwają one dłużej niż półtorej minuty. Po kilkudziesięciu sekundach spokoju ziemia znów zaczyna się trząść. Tym razem trwa to już dwie i pół minuty i domy zaczynają się zapadać a w centrum Lizbony powstają w ziemi rozstępy szerokie nawet do 5 m. Po minucie oddechu ziemia znów drży, tym razem trwa to całą wieczność- około 3 minut.
W sumie trzęsienie trwało około 8 i pół minuty, powodując niewyobrażalną katastrofę. Lizbona leży w gruzach, a miasto ogarnia inny żywioł- ogień. Pamiętajmy, iż wtedy jedym żródłem oświetlenia były oliwne lampy i świece i że właśnie w tym dniu- Wszystkich Świętych- zarówno w kościołach, jak i poza nimi paliły się ogromne ilości świec. W kilka sekund ruiny, w dużej mierze również drewniane, zostały pochłonięte przez morze ognia z topiącego się wosku, wypływającego z setek lizbońskich kościołów. Niebo spowite było gęstymi oparami dymu i siarki. W kościołach w ciągu kilku zaledwie minut zginęło bądź zostało uwięzionych tysiące modlących się ludzi. Zewsząd słychać jęki i wołania o pomoc.
Ci którzy przeżyli, kierowali się w stronę największego placu Lizbony 7, położonego przy rzece Tag. Niestety tego dnia wszystkie żywioły sprzysięgły się przeciwko lizbończykom... Wody Tagu zaczęły się w pierwszej chwili cofać, aby za moment powrócić w formie tsunami. Fala o wysokości kilkunastu metrów wtargnęła na 250 m w głąb miasta niszcząc to, czego nie zburzło trzęsienie i nie strawił ogień.
Jedynym pasującym słowem do tego co się wtedy działo jest apokalipsa.
W tym tragicznym dniu zginęło w.g. różnych źródeł, od 40 tys. do 90 tysięcy ludzi, zniszczeniu uległa większa część Lizbony. Z powierzchni ziemi zniknęły m.in. nowo wybudowany gmach Opery oraz Pałac Królewski leżący przy Tagu. Z 20 tyś. domów ostało się niecałe 3 tys. zdatnych do ponownego zamieszkania. Na 65 klasztorów przetrwały jedynie 5.
Siedziba patriarchy Lizbony |
Kościół św. Mikołaja |
Katedra |
Budynek Opery |
Przepadły bezcenne zabytki nie tyko architektury, ale tysiące dzieł sztuki- obrazy Correggio, Rubensa czy Tycjana oraz większość bezcennych księgozbiorów, w tym dzienniki podróży odkrywców Vasco da Gama czy Krzysztofa Kolumba.
Król wraz z rodziną i całym dworem szczęśliwie uniknął niebezpieczeństwa, gdyż udał się poza ówczesną Lizbonę, postanawiając uczestniczyć we mszy św. w Belém i spędzić resztę dnia w jednej ze swoich rezydencji na prowincji.
W wyniku katastrofy nabawił się klaustrofobii, i do końca życia mieszkał w „Real Barraca”, czyli luksusowo urządzonym pawilonie, skonstruowanym jedynie z drewna i płótna okrętowego.
Przyjrzyjmy się relacji Anglika, Charlesa Davy, który w tym czasie przebywał w Lizbonie:
„... można powiedzieć bez żadnej przesady, że równocześnie płonęło ponad 100 różnych lokali. Dopalały się one przez następne 6 dni, bez jakichkolwiek prób ich ugaszenia. Ogień zniszczył wszystko to, co zostało oszczędzone przez trzęsienie ziemi a ludzie byli tak zastraszeni i zdezorientowani, że nie mieli odwagi, aby ocalić choć jakąś część swojego dobytku.”
Podpis pod wykonaną w Niemczech ilustracją: "Kto nie widział Lizbony, ten nie zobaczył przepięknego miasta" |
Ilustracja wykonana w XVIII w. w Pradze |
Rycina Tobias Lotter z Augsburga |
Francuska ilustracja z XVIII, przedstawiająca trzęsienie ziemi w Lizbonie |
W kierunku rzeki Tag spływały setki małych strumieni... stopionego złota. Ogromna temperatura spowodowała topienie się tego szlachetnego kruszcu, jakim były bogato zdobione lizbońskie kościoły i pałace.
Ogrom nieszczęścia wyzwolił eksplozję tłumionych dotąd mrocznych instynktów oraz potrzebę wyrównania osobistych porachunków. Słudzy i niewolnicy rabowali i zabijali swoich panów. Bandy złoczyńców, zbiegów z więzień, czy zwykłych szabrowników plądrowały zrujnowane domostwa i terroryzowały tych którzy przeżyli katastrofę.
Kilka godzin później, w odpowiedzi na coraz to silniejsze zamieszki, postawiono 4 szubienice w różnych punktach miasta. Złapanych na gorącym uczynku natychmiast wieszano. Przez cały listopad stracono w ten sposób 34 osoby, z czego co ciekawe, 23 było cudzoziemcami.
Była to jedna z pierwszych decyzji królewskiego zausznika i premiera, Sebastião José de Carvalho e Melo, znanego potem jako markiz de Pombal.
To dzięki jego zdecydowanemu działaniu natychmiast po trzęsieniu ziemi, zostały podjęte działania ratunkowe a potem prace porządkowe i wreszcie odbudowa zarówno stolicy Portugalii, jak i innych miejscowości królestwa, które ucierpiały w tej katastrofie. Markiz postępował zgodnie ze sentencją, którą zresztą sam zaraz po katastrofie wygłosił: "I co teraz..? Pogrzebiemy umarłych i nakarmimy żywych".
Markiz i jego współpracownicy, planujący odbudowę Lizbony |
To również on zadecydował, że Lizbonę bardziej opłaca się zbudować na nowo, aniżeli odbudowywać w większości zrujnowane zabudowania. W ten sposób grupa architektów pod jego nadzorem wzniosła nowe centrum Lizbony, nazwane „Baixa Pombalina”. Było to nowatorskie rozwiązanie w stylu klasycystycznym. Siatka szerokich ulic zastąpiła średniowieczną plątaninę małych uliczek.
Podobne zastosowanie sto lat później zastosował francuski architekt, baron Haussmann, przebudowując centrum Paryża. Znamienne i prorocze były słowa markiza. Zapytany, w jakim celu zaplanowano tak szerokie ulice, miał odpowiedzieć, że „... i tak pewnego dnia okażą się za wąskie”.
Bez wątpienia był on prekursorem na skalę światową badań i doświadczeń związanych ze sejsmologią. Nowo wybudowane domy zostały wzmocnione specjalną konstrukcją a ich drewniane modele zostały najpierw przetestowane w dość niezwykły sposób. Zastępy żołnierzy w ciężkich, podkutych butach maszerowały tam i z powrotem, a budowniczowie obserwowali, jak zachowywały się te nowatorskie konstrukcje.
Dodatkowo markiz de Pombal rozesłał po wszystkich parafiach w królestwie ... ankietę! Zawarto w nich szczegółowe pytania dotyczące przebiegu trzęsienia ziemi. Uzyskano odpowiedzi m.in. na pytanie jak długo trwały wstrząsy, jak zareagowały na nie zwierzęta, jakie powstały w związku z tym straty.
Dzięki setkom nadesłanych odpowiedzi uzyskano po raz pierwszy w skali świata kompletny opis zaistniałego zjawiska trzęsienia ziemi oraz wydano zarządzenia mające na celu zmniejszenie szkód podczas ewentualnego następnego trzęsienia ziemi.
Tragiczne wydarzenia z 1 listopada 1755 r. znalazły również bardzo żywe odbicie w dyskusjach filozoficznych.
Trzeba pamiętać, że właśnie w tym czasie rodziło się to, co obecnie nazywamy nowoczesnym modelem społeczeństwa. Do głosu zaczęli dochodzić sceptycy panującego porządku świata.
Głoszono idee zmian społecznych, dotykające również spraw związanych z Kościołem.
W XVIII w Portugalia była oprócz Hiszpanii jedną z najważniejszych ostoi katolicyzmu i to nie tylko w Europie, ale we wszystkich swoich koloniach w Ameryce, Azji i Afryce.
I to właśnie w tym arcy-katolickim państwie, w mieście tylko nieznacznie ustępującemu Rzymowi w ilości i bogactwu posiadanych kościołów i klasztorów wydarzył się największy w dziejach nowożytnego świata kataklizm.
Z jeszcze większym rozgoryczeniem i niezrozumieniem roztrząsano fakt wystąpienia tejże katastrofy właśnie w dniu Wszystkich Świętych. W umyśle typowego człowieka, wychowanego w chrześcijańskim duchu głębokiej pobożności i podporządkowania Kościołowi, nie mieścił się w głowie fakt „ukarania” przez Boga stolicy państwa tak zasłużonego w propagowaniu wiary katolickiej.
Komentowano również szeroko fakt całkowitego zniszczenia najbogatszej części Lizbony a ocalenia dzielnicy Alfama, znanej z zamieszkujących tam prostytutek i biedoty.
Właśnie ta kwestia stała się jednym z argumentów francuskiego filozofa Woltera, podważającego sens instytucji Kościoła w obliczu tragicznych wydarzeń w Lizbonie. Swoje przemyślenia na ten temat zawarł w powiastce filozoficznej „Kandyd” oraz w poemacie w całości poświęconym trzęsieniu ziemi z 1755 r. - „Poemacie o katastrofie w Lizbonie”. Temat ten był przedmiotem długiej dyskusji pomiędzy nim, a innym francuskim filozofem, Janem Jakubem Rousseau.
Lizbona jaką możemy oglądać dzisiaj, w dużej części powstała po roku 1755. Tą starą oglądać możemy jedynie na zachowanych sztychach oraz namalowaną na ogromnym panelu azulejos .
Był on ozdobą jednego z lizbońskich pałaców, obecnie eksponowany jest w Narodowym Muzeum Azulejo.
Ten niezwykły ceramiczny obraz w biało-niebieskiej tonacji przedstawia panoramę Lizbony widzianą od strony rzeki Tag. Składa się z 575 ceramicznych płytek i ma długość prawie 23 m. Wykonany został na samym początku XVIII w.
fragmenty panelu przedstawiającej panoramę Lizbony sprzed 1755 r. (obecnie w Narodowym Muzeum Azulejos) |
Dopiero kiedy skonfrontuje się ten obraz z tym, co możemy obecnie sami zobaczyć, np. podczas przejażdżki promem po Tagu, daje wyobrażenie o tym, jak bardzo katastrofa z 1755 r. zmieniła oblicze tego miasta.
Konwent do Carmo sprzed trzęsienia ziemi ... |
i jego stan obecny |
Inną pamiątką przypominającą o kataklizmie są ruiny przepięknego gotyckiego kościoła karmelitów, Igreja do Carmo. Podobnie, jak większość lizbońskich świątyń, uległ on zniszczeniu. W przeciwieństwie do innych, ten zachowano jako ruinę, mającą przypominać przyszłym pokoleniom o tragicznych wydarzeniach. Górująca nad okolicą, przypomina o największej katastrofie, jaka miała miejsce w nowożytnej Europie, porównywalnej z tą, która wydarzyła się kilka dni temu w Japonii.
¹ król Józef I panował w latach 1750 – 1777 r.
² auto da fé- (dosł. akt wiary), ceremoniał procesu publicznego inkwizycji przeciw heretykowi (kacerzowi) i ogłoszenia wyroku; wykonanie wyroku, zwłaszcza. przez spalenie na stosie heretyka (Wł. Kopaliński, „Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych”)
³ arcyksiężna Anna Maria Habsburżanka, córka cesarza rzymsko-niemieckiego Leopolda, królowa Portugalii, ur. 1683, zm. 1754 r.
4 azulejos- ceramiczne, ozdobne płytki, charakterystyczne zwłaszcza dla Półwyspu Iberyjskiego, używane do dekoracji budynków
6 współcześni sejsmolodzy oceniają, że trzęsienie z 1755 r. musiało mieć maksymalną siłę w skali Richtera, czyli ok. 9 stopni
7 obecnie plac ten nazywa się Praça do Comercio, wcześniej Terreiro do Paço
Janusz
OdpowiedzUsuńTak pięknie piszesz.
Można czytać i czytać
Coraz bardziej uzasadniam i usprawiedliwiam sobie fascynację tym krajem
Dzięki:)
Marquês de Pombal was probably the last great portuguese with a strategic an pragmatic approach to problems, and above all with futuristic vision. Ok, he might have been responsible for the murder of some families (eg the Távoras) that opposed his regime, but hey, it was the xviii century :).
OdpowiedzUsuńSadly, his work in the Baixa (downtown) area of Lisboa related with the anti-seismic structure is being sistematically destroyed when there are construction works in those buildings.
Maria: cieszę się, że spodobały CI się moje teksty i zapraszam do dalszych odwiedzin, również fejsbukowej siostry Luzomanii..
OdpowiedzUsuńGeraldo: it's a pity, that marques de Pombal is so little known by the foreigners... maybe it is a good theme for a next article on Luzomania! :)
ok
OdpowiedzUsuń