niedziela, 6 marca 2011

Wirtualny spacerek po Portugalii, cz. I

Zawieszone w przepastnych czeluściach internetu, często gęsto małe literackie perełki, kiedy indziej solidne mini-przewodniki, zawsze pisane z pasją właściwą ich autorom, ulegającym, jak mi się wydaje, czarowi Portugalii. Artykuły, dłuższe i krótsze ale również i telewizyjne programy poświęcone temu krajowi. Przyjrzyjmy się im, posłuchajmy, pooglądajmy.

Kiedy 12 lat temu po raz pierwszy znalazłem się w Portugalii, nie byłem jeszcze użytkownikiem tej mega-encyklopedii i jednocześnie uniwersalnego przewodnika, jakim jest obecnie internet. Ponieważ mieszkałem wtedy we Francji, moimi pierwszymi przewodnikami były wydane w tym kraju, z zielonym Michelinem na czele.
Wraz ze spowszednieniem internetu przed potencjalnym podróżnikiem otworzyły się zupełnie nowe możliwości. Natychmiast po podróży bądź czasami nawet już w trakcie, nieomalże na bieżąco, mogli skomentować to, co w danym raju zobaczyli, podzielić się zdjęciami czy krótkimi filmami.

Nie inaczej ma się sprawa z Portugalią. Od kilku lat, zwłaszcza od momentu, kiedy ś.p. polskie tanie linie lotnicze Centralwings zdecydowały się otworzyć bezpośrednie połączenie Warszawy z Lizboną, zaobserwowaliśmy (Polacy zamieszali w Portugalii) nagły przypływ polskich turystów. Byli to przeważnie młodzi rodacy, z plecakami, okupujący hostele i niedrogie pensões (pensjonaty).
Na początku z przewodnikami obcojęzycznymi w dłoni, bądź z tymi nielicznymi, przedrukowywanymi w Polsce amerykańskimi edycjami przewodników. Coraz częściej w plecakach globtrotterów, również tych docierających do Portugalii, widzi się pliki kartek wydrukowanych z internetu. Z poradami, opisami, mapkami, trasami itd.
Przyjrzyjmy się więc, co mają do dyspozycji współcześni, internetowo wykształceni podróżnicy, planujący swoją podróż do kraju Camõesa i Pessoi.  

Zawsze warto zajrzeć do przewodnika na Onecie. Można się tam np. dowiedzieć coś o barwnej uroczystości, Festa dos Tabuleiros (Święto Koszy), odbywającej się w niewielkim mieście Tomar. Słynne jest ono przede  wszystkim z ogromnego zamku templariuszy, który posłużył Umberto Eco jako inspiracja do napisania "Imienia Róży" i "Wahadła Foucaulta". Ponieważ odbywa się ona jedynie raz na cztery lata, warto zaplanować swoją podróż do Portugalii w tym roku tak, aby wziąć udział w tym oryginalnym wydarzeniu, mającym miejsce w terminie 02-11 lipca b.r.
Zerknijcie na artykuł napisany przez Turismo de Portugal, pod zachęcającym tytułem Portugalia: niezwykłe wydarzenia w 2011 r.

Dla zachęty film promujący miasto Tomar:



Ciekawy reportaż przybliżający specyficzną, siestową atmosferę Lizbony z Adamastorem w tle, przywołuje w swoim reportażu Wszystkie twarze Lizbony Paweł Zając.

Miradouro de Santa Catarina








Miradouro de Santa Catarina, Adamastor























Małżeństwo podróżników - Joanna i Piotr Tyczyńscy w ciekawy sposób ukazują nam historię Portugalii, kreślą charakterystykę jej mieszkańców, z zapałem opowiadają o barwach i smakach tego państwa w artykule Wielkie odkrycia, drobne zachwyty.
Jak sami piszą, " Portugalia to kraj, który potrafi uzależnić. Można się w niego wsłuchiwać w tęsknym rytmie fado albo smakować powoli, jak kolejny łyk porto.(...)

W artykule "Źli chłopcy robią dobre wina", przedrukowanym z angielskiego  Guardiana, Chris Moss przybliża nam fascynujący świat entuzjastów, produkujących czerwone wino w dolinie rzeki Douro. Dowiemy się z niego m.in. jakie wina pijają piłkarze z Chelsea i jakich przysmaków warto spróbować, podróżując w tej okolicy.

W tej dziedzinie mamy jednak naszych rodzimych ekspertów, jak chociażby Ewę Rybak, prowadzącą swój winny portal www.winezine.pl .  Ona również pisze o winach produkowanych w dolinie rzeki Douro, skupiając się na jednym z topowych wytworów portugalskich winnic, produkowanym w Quinta do Crasto.
(...) Choć pierwsze pisane dowody na istnienie Quinta do Crasto sięgają XVII wieku, winiarnia – własność Jorge Roquette i jego rodziny – pracuje jako samodzielny rynkowy twór dopiero od 1994 roku.(...) pisze w artykule "Douro Boys".

Urokowi "Douro Boys", czyli kilku portugalskich producentów win, skupionych w grupie, która obrała sobie tą oryginalną nazwę,  chyba nie da rady się oprzeć. Piszą o nim również inni, znani winni specjaliści, jak np. Wojciech Bońkowski w artykule Chłopcy i mężczyźni. Douro Boys w Warszawie. Jeśli chcecie dowiedzieć się, dla jakiego portugalskiego wina zaprojektował etykietkę nasz satyryk, Andrzej Mleczko, koniecznie zajrzycie do tego artykułu!

W jak zwykle doskonałym merytorycznie artykule Lizbona wykafelkowana,  Filip Frydrykiewicz przybliża nam fenomen azulejos, czyli płytek ceramicznych, które są nieodzownym elementem portugalskiej architektury. Gdzie można wg. autora artykułu zobaczyć ciekawe przykłady tej oryginalnej kafelkowej sztuki?
(...) Dawny klasztor zamieniony na restaurację Cervejaria Trindade, w której stoliki stoją na tle potężnych paneli z ponętnymi kobietami o odsłoniętych piersiach (azulejos pochodzą z późniejszych niż mnisie czasów) przedstawiającymi Wiosnę, Lato, Jesień, Zimę, Ziemię, Wodę, Wiatr i Ogień. Stacja dworca Rossio z wielkimi medalionami pokazującymi skarby Portugalii: ryby, owoce, wina, sery. Krużganki kościoła św. Wincentego za Murami wyłożone wielkimi błękitnymi krajobrazami (...)

Ozdobne wejście do domu

 
Jedna ze stacji kolejowych na trasie do Porto

 Również Agnieszka Kuczyńska w swoim blogu Życie jest podróżą, poddała się urokowi azulejos, namiętnie fotografując wszystkie napotkanie na swojej drodze kafelki :)

Jeśli wydaje się Wam jednak, że czasy świetności tej sztuki już minęły, jesteście w błędzie! Spójrzcie na blog Ceramika Pilar, poświęcony ceramice, na którym autorka zamieściła zdjęcia paneli azulejos, znajdujących się w lizbońskim metrze.

Jednym z lizbońskich muzeów, które podczas pobytu w tym mieście absolutnie należy zwiedzić, jest Muzeum Gulbenkiana. Nosi ono imię ormiańskiego biznesmena, jednego z najbogatszych ludzi na świecie w pierwszej połowie XX w. Jego doskonała kolekcja sztuki jest jedną z muzealnych pereł w tym kraju.
Dla mnie jedną z najciekawszych części muzeum Gulbenkiana, jest niewątpliwie ta poświęcona biżuterii Renégo Lalique’a. Dzięki przyjaźni łączącej go z "naszym" milionerem, w kolekcji Gulbenkiana znajdują się najwartościowsze sztuki biżuterii, zaprojektowanej przez tego genialnego artystę z epoki secesji. Już dla tej jednej kolekcji warto wstąpić do położonego nieco na uboczu miasta muzeum.
Trudno sobie wyobrazić, iż inne państwo posiadające TAKĄ kolekcję, nie poczyniłoby wokół niej większego "hałasu". Zresztą niewiele zabrakło, aby znalazła się ona w innym niż Portugalia kraju... Postać Calouste Gulbenkiana i zgromadzonych przez niego cennych dzieł sztuki, ponownie przybliża nam Filip Frydrykiewicz na łamach Rzeczpospolitej w  artykule Skarby Pana Pięć Procent.

Nie powinny dziwić także  wyznania miłości do Portugalii,  zamieszczane w sieci. Portugal - meu amor, czyli  Portugalia- moja miłość. To odważne stwierdzenie padło z ust Katarzyny Kazimierowskiej, sądząc z tekstu, zakochanej w kraju położonym nad Atlantykiem. W swoim artykule kreśli bardzo ciepły portret przeciętnego Portugalczyka :
"(...) Jeśli spotkasz Portugalczyka w ciemnym zaułku, prędzej zapyta, czy się nie zgubiłeś, niż zainteresuje się zawartością portfela. To chyba najbardziej wyluzowany naród Europy, nastawiony pokojowo. Nie byłam świadkiem żadnej bójki czy kłótni. Tu zaczyna się dzień od kawy z mlekiem i słodyczy". (...) O Portugalczykach mówi się, że to naród równie beztroski i nierozgarnięty jak Polacy. W dodatku kiepscy z nich kierowcy, ale za to, podobnie jak my - mają romantyczną duszę – to pewnie przez zbyt dużą ilość wody dookoła (Portugalię opływa Atlantyk) i absurdalne poczucie humoru. Najczęściej zasłyszane pytanie retoryczne w Portugalii „Czemu się martwisz, czy to coś zmieni?”.  
No i co wy na takie dictum? :)

.

8 komentarzy:

  1. Dziwne, nidgy w PT takiego "pytania retorycznego" nie slyszalem.....ale coz, czlowiek uczy sie cale zycie.
    PS. Pani Katarzyna Kazimierowskia jak pisze RP.pl "W Portugalii spędziłam dwa tygodnie. Sama, z plecakiem, bez znajomości języka. W pociągach, autokarach, rowerem i na piechotę, promem i łódką. To była najlepsza decyzja mojego życia". Nie sadze, zeby po 2 tygodniach, bez znajmosci jezyka cokolwiek o Portugalii mozna zrozumiec.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za poczatków Centralwingsa i jego lotów do Lizbony pisałam pracę licencjacką o wiedzy/potrzeganiu Portugalii przez Polaków. Nie chcesz znać wyników ankiety, wierz mi ;) Mam nadzieję, że dziś jest lepiej, ale jak patrzę po moich klientach to mam wątpliwości.

    Co do wypowiedzi Maćka, dość ironicznej w moim odczuciu - przy takim podejściu, nie powinniśmy pisać, mówić, rozprawiać o żadnym miejscu czy kraju, bo w każdym spędzamy zwykle 1-2 tygodnie, więc skoro "nic nie rozumiemy", to po co się w ogóle odzywać? Zawsze jest jakieś pierwsze wrażenie, wiadomo, że są to raczej stereotypy, kumulacja emocji i krótkich przygód.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ajka, nie masz racji i masz racje.

    Osoby spędzające wakacje w Portugalii powinny pisac jak najbardziej o swoich przygodach. Powinny opisywać detale, spostrzeżenia, a nie silic sie na uogolnienia czy generalne opinie.

    Wierz mi, nawet po 11 latach tutaj mieszkania ciężko mi jest silić się na jedna opinie. Co Portugalczyk, co miasto... to jest inaczej.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. gdyby u nas tak wyglądały stacje kolejowe...nota bene, fajne to zdjęcie!

    OdpowiedzUsuń
  5. PS. Ajka, jestem stałym czytelnikiem Twojego świetnego bloga

    OdpowiedzUsuń
  6. Maciek: Ja bym raczej powiedział, że ten opis Kasi to raczej ulotna impresja a nie solidny naukowy opis tubylców i chyba tak to trzeba odbierać...

    Ola: Nasze stacje kolejowe wytłukli nam podczas wojny niestety... Warto jednak pojechać do Lwowa, aby się przekonać, jak to drzewniej w Polsce bywało. Rodowity Paryżanin stwierdził, że ten lwowski nie różni się niczym od Gare du Nord w jego mieście... a azulejos zawsze dodają oryginalności pomieszczeniom, które zdobią!
    Myślę, że Maciek, jako mieszkaniec Porto, coś mógłby na ten temat powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tomar to bardzo piekne i ciekawe miasto. Niestety, nie ma duzo turistow :(. Dla mnie jest ciekawnieszej niz Óbidos.
    A propo, tu link dla zdjecie miasto gdzie urodzilam (Santarém): http://www.youtube.com/watch?v=M1e2bNC-w5c&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadza się, Tomar nie wiedzieć dlaczego wciąż jest mało znane, chociaż wcale nie mniej ciekawe aniżeli Obidos.
    Santarem również bardzo lubię, oprócz gotyckich zabytków (przepiękne wnętrze kościoła z grobowcem odkrywcy Brazylii- Pedro Cabrala), podoba mi się bardzo barokowa fasada jednego z kościołów, no i przepiękny widok na równinę Ribatejo z miastowego parku...

    OdpowiedzUsuń