O wielkiej sile energii słonecznej wiedziano już od dawna. Użył jej podobno już Archimedes podczas bitwy o Syrakuzy, niszcząc za pomocą skoncentrowanego promienia słonecznego oblegające ten starożytny port okręty nieprzyjaciół. Wśród wielu różnych, mniej i bardziej fantastycznych pomysłów Leonardo da Vinci, znajdował się także projekt słonecznego kolektora.
Urodził się on na północy Portugalii 9 kwietnia 1868 r., dokładnie w roku opublikowania przez Mouchota swojej naukowej rozprawy. Ponieważ pochodził z biednej rodziny, w celu kontynuowania nauki, wstąpił do seminarium duchownego. Przybrał tam nowe nazwisko Himalaya. W żartobliwy sposób usankcjonował on przezwisko nadane mu z racji swojego wysokiego wzrostu przez jednego ze swoich kolegów.
Był człowiekiem o szerokich zainteresowaniach i ogromnej ciekawości świata. Dużo podróżował, mieszkał m.in. w Anglii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych czy Francji.
Pisał różnego rodzaju rozprawy naukowe na tematy ekonomiczne, filozoficzne, religijne a nawet takie, które dzisiaj określilibyśmy mianem ekologicznych.
Zainteresował się medycyną naturalną, produkował i to z sukcesem komercyjnym, lekarstwa na bazie roślin leczniczych.
Wynalazł także ... materiał wybuchowy (proch bezdymny), nazwany himalayite. Niezwykłe było to, iż do jego wytworzenia użyto materiałów pochodzenia roślinnego i sproszkowanych minerałów! Himalayite był odporny na działania światła, wody, tarcia czy wstrząsy i do tego tani w produkcji.
Dzięki opiece finansowej hrabiny Penha Longa, ojciec Himalaya mógł się poświęcić udoskonalaniu tego wybuchowego wynalazku, używanego zresztą potem przez wojska Stanów Zjednoczonych oraz w koloniach portugalskich w Afryce. W willi hrabiny w Sintrze, przeprowadzał eksperymenty z wynalezionym przez siebie środkiem wybuchowym, którym przyglądał się i kibicował sam król Portugalii, Karol I. Produkcję tego materiału na skalę masową rozpoczęto w roku 1911.
Wszystko to jednak przyćmione zostało przez następny wynalazek, który na kilka lat całkowicie pochłonął ojca-wynalazcę. Właściwie był to powrót do pamiętnego artykułu o energii słonecznej, od którego rozpoczęły się naukowe zainteresowania Manuela António Gomesa.
W tym momencie warto pamiętać, iż zajął się on energią odnawialną w czasie, kiedy tryumfy święcił Henry Ford i jego samochody a co za tym idzie, temat ropy naftowej. Jej złoża wydawały się niewyczerpane a mrzonki o innych rodzajach i to "czystej" i odnawialnej energii nie zajmowały jeszcze głów ówczesnych naukowców. Ojciec Himalaya był jednak innego zdania.
Godny uwagi jest również jego upór w dążeniu do celu. Wytężone prace badawcze nad wykorzystaniem energii słonecznej, zakończyły się niestety w pierwszej fazie kompletnym fiaskiem. Miało to miejsce podczas publicznego pokazu urządzenia nazwanego przez niego pireliéforo w Tapada da Ajuda.
Dzięki swojej dobrodziejce, hrabinie Penha Longa, wyjechał do Francji, gdzie w Pirenejach dopracował szczegóły swojego projektu, poprawiając wszystkie jego usterki. Dzięki temu w roku 1904 ze swoim pireliéforo wziął udział w Wystawie Światowej, która tym razem miała miejsce w st. Louis, w Stanach Zjednoczonych.
Tym razem pokaz zakończył się ogronym ukcesem. Za pomocą lustrzanej powierzchni i konwerterów zdołał wytworzyć temperaturę 3500 st. Celciusa, w której to topi się większość metali i skał.
Przez kilka dni artykuły o jego aparacie do wytwarzania energii słonecznej okupowały pierwsze strony najważniejszych amerykańskich gazet.
Niestety z różnych przyczyn projekt ten nigdy nie został rozwinięty i nie wszedł do realizacji masowej. Tym niemniej, był jednym z milowych kroków na drodze do skonstruowania urządzeń, pojawiających się dzisiaj na wielu dachach domostw na całym świecie - kolektorów słonecznych.
foto pochodzi z artykułu Heleny Simões "Padre Himalaya - Homem de ciência, pioneiro da ecologia em Portugal"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz