czwartek, 30 grudnia 2010

Do Siego Roku

Cóż, kolejny rok zbliża się ku końcowi. Tradycyjnie będziemy sobie słać sms-y, dzwonić, stukać lampkami pełnymi szampana igrustnoje lub cavy i życzyć, życzyć...


Potraktujcie proszę dzisiejszy post jako moje osobiste, muzyczne, sylwestrowe tym razem życzenia. Chciałbym Wam wszystkim właśnie w takiej formie pożyczyć muzycznie wszelkiej pomyślności w tym Nowym Roku. Aby wprowadzić się i Was w dobry nastrój, poprosiłem o pomoc Bobbyego i Yo-Yo Mę (ah ta polska pisownia...):



Ci z Was, którzy znają mnie nieco lepiej, wiedzą co mi w duszy gra. Zapewne słyszeli przy okazji różnych spotkań muzykę z mojego folderu, roboczo zatytułowanego Impreza. Foldery mają to do siebie, że są dość pojemne, mój dodatkowo otwarty jest na bardzo różne rodzaje muzyki.

Z pewnością nie brakuje w nim fado. Dlaczego chyba tłumaczyć się nie muszę :)
Fado fadu jednak nierówne. Może to być fado turystyczne, słuchane przeważnie w knajpkach Bairro Alto, dokąd zaganiani są np. amerykańscy czy japońscy turyści. Muzykowanie zagłuszane tam jest stukotem sztućców i talerzy ale może to i lepiej...

Bywają jednak i takie miejsca, gdzie oderwana od kuchni kucharka potrafi zaśpiewać tak, że łzy w oczach stają! Bywa tak, że większość publiki nuci sobie piosnkę razem z artystą i granica pomiędzy widownią i sceną całkowicie się zaciera.
Mam dla Was "coś", co nagrałem podczas jednej z magicznych nocy spędzonych przy szklaneczce wina w Mesa de Frades. Nie pytajcie kto to i jaki był tytuł piosenki, bo niestety już nie pamiętam. Delektujcie się za to oryginalnym wykonaniem i odgłosami widzów stłoczonych w tej niewielkiej, wyłożonej od dołu do góry XVII-wiecznymi azulejos byłej kaplicy.

(jakość dźwięku niespecjalna bo i nagranie zrealizowane za pomocą aparatu fotograficznego :)- obrazu brak)




Maruderzy, kręcący nosami na fado, bo to za smutne, płaczliwe - posłuchajcie tego:




Moi znajomi wiedzą już, że Dulce Pontes to zdecydowanie moja ulubiona portugalska wokalistka. Trudno ją nazwać tylko i wyłącznie fadystką. Przenosi ona muzykę portugalską, w tym oczywiście fado, na nieco wyższy poziom. Ona nie odtwarza, lecz interpretuje tą muzykę na swój sposób, którzy bardzo mi odpowiada.
Posłuchajcie proszę tego:



To tradycyjna pieśń ludowa, opowiadająca o lokalnym kulcie Matki Boskiej z Almortão, miejscowości położonej w Środkowej Portugalii.

Inną, nie mniej jednak elektryzującą słuchacza wersją tej piosenki jest ta, zaproponowana przez Lula Penę:




Nie myślcie jednak, że mi w duszy tylko i wyłącznie po portugalsku gra. Co powiecie na utwór wykonany przez Lilę Downs? Piosenka, podobnie jak i sama artystka to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Córka Anglika i Meksykanki, studiowała m.in. muzykę mariachi oraz kulturę muzyczną Olmeków czy Majów. Doskonale czuje się w jazzie czy bossa novie. Na potrzeby filmu Frida nagrała piosenkę Burn it blue.
Dość gadania o muzyce, czas na jej wysłuchanie:




Chciałem teraz przedstawić inną moją ulubioną artystkę. W poszukiwaniu jednego z utworów, wykonywanych przez nią, trafiłem na dość niezwykły duet. To tak a propos karnawałowych szaleństw, które czekają wszystkich tańczących lepiej czy gorzej, bądź jak to napisał Maciek Sowa, "tańczących inaczej" :)



Tą moją ulubioną artystką, żeby nie było wątpliwości, jest Concha Buika (choć i Nelly jest fascynującą ze wszech miar osobą). To następny przykład na to, że mieszanki (w tym także i te muzyczne) zawsze przynoszą ze sobą coś ciekawego. Flamenco, jazz, soul, do tego gorąca krew z Gwinei Równikowej no i ten głos...




No dobrze. Nie jestem fanem języka francuskiego, przyznajmy jednak, że da się go słuchać... na przykład w wykonaniu tej genialnej Szwedki, Fredriki Stahl:



Jako że "Polacy nie gęsi i swój język mają", czas przeto na moje życzenia wyrażone w polskim języku (muzycznym).

Najpierw poupajajmy się głosem AMJ:




I jak tu sie dziwić, że "uwiodła" swoim głosem Pata, Richarda, Bobby'ego a ostatnio Makoto i Tomohirę? Że nie wspomnę o moim portugalskim znajomym Beto Betuku, który zauroczony głosem Anny Marii Jopek zawiódł Ją i Marcina Kydryńskiego na Rua dos Remedios, magiczną uliczkę w Alfamie.


Kiedy zerknąłem sobie na stronę internetową jednego z najbardziej znanych współczesnych polskich kompozytorów, sam zdziwiłem się, jak płodnym jest autorem. Do gustu jakoś wyjątkowo przypadła mi muzyka, którą Michał Lorenc skomponował on do filmu "Bandyta":



Poprzednia kompozycja nie była zbyt długa, może więc jeszcze jeden, apetyczny kawałeczek, zaśpiewany w języku romskim:




Moja przygoda z muzyką następnego polskiego kompozytora zaczęła się dobrych kilka lat temu. Pisząc do niego parę słów patrzyłem na rozpościerający się za moimi oknami Atlantyk. Wspomniałem o tym w mailu. W odpowiedzi dowiedziałem się, że i on spogląda na ten sam Ocean, tyle że od drugiej strony. Właśnie wtedy zaczynał swoją amerykańską przygodę.
Napisałem do niego zauroczony właśnie tym utworem:



Zafascynował mnie pomysł Abla Korzeniowskiego- skomponowania muzyki do filmu "Metropolis" Fritza Langa z 1927 roku. Jest ona tak równie niesamowita, jak i samo dzieło Langa, zaliczane do klasyki sztuki filmowej.
Ostatnio Abel Korzeniowski przypomniał o sobie szerszej publiczności, komponując ścieżkę dźwiękową do "A Single Man", filmu Toma Forda. Został za nią nominowany do nagrody Złotego Globu.




Wierny jestem również talentowi Justyny Steczkowskiej. Oby tak znalazł się znów jakiś Ciechowski i napisał coś dla niej i to z uwzględnieniem tych nadzwyczajnych zdolności wokalnych, które niezaprzeczalnie piosenkarka ta posiada! To grzech mieć w kraju tak wielki skarb, tak bardzo - w jak najlepszym tego słowa znaczeniu - niewykorzystany. Póki co posłuchajmy interpretacji Justyny Steczkowskiej pewnej kołysanki:




Kiedy zapytałem się, cytowanego tu już Maćka Sowę, sławę krakowskiej Radiofonii, żeby poradził mi wybrać coś z repertuaru Doroty Miśkiewicz, zarzucił mnie propozycjami, gdyż jak to sam zgrabnie ujął - na ten temat mógłby "pisać, mówić, gaworzyć, opowiadać." Definitywnie uwielbia Miśkiewiczów. Bo też i jest za co...
Przyznam się, że na trzy podpowiadane mi kompozycje rodziny Miśkiewiczów, jedną z nich również wcześniej sobie wybrałem. O niej jednak za chwilę.
Teraz chciałem zaproponować Wam od razu dwie gwiazdy w jednym. W jednym utworze oczywiście, noszącym nieco matematyczny jak dla mnie tytuł - "Suspended Variation II". Oprócz najmłodszego przedstawiciela tej uzdolnionej rodziny, perkusisty Michała Miśkiewicza, na trąbce gra sam Tomasz Stanko...




W zasadzie już miałem kończyć, ale Tomasz Stańko przywołał wspomnienia. Wspomnienia tego niezwykłego (bis...please!) muzycznego spotkania:



Uwielbiam te momenty, kiedy nie wiem już czy to głos Justyny, czy trąbka Tomasza... Cudo! Nota bene - na perkusji Michał Miśkiewicz :)

Ostatnim utworem zataczamy koło- od muzyki polskiej do portugalskojęzycznej. Tą ścieżką dojdziemy do piosenki Doroty Miśkiewicz (ze słowami sekretarza Wisławy Szymborskiej, Michała Rusinka), pochodzącej z jej płyty "Caminho".



Do Siego Roku!


Janusz

4 komentarze:

  1. Te życzenia, złożone muzycznymi załącznikami, ułożyły się tak, jakbym sobie chyba sam życzył - smoothnie a zatem gładko. :-)
    Janusz, zdaje się, że wiem, czego mogę Ci życzyć. Realizacji w zdrowiu tych spraw, dzięki którym, być może, parę osób w nich uczestniczących poczuje się szczęśliwszymi. Sam pomysłodawca i koordynator tychże niech osiąga frajdę w 2011 roku w stopniu najwyższym.
    MS

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) i wzajemnie- tego samego Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Janusz,
    Fantastyczne polaczenie Luzomanii z Polonomania i Mundomania: dusza otwarta, znajaca sie na rzeczy i chetna do poznania nowych drog w poznawaniu muzyki. W Nowym Roku zycie ci - tak jak to okreslil Maciek - bys dalej realizowal w zdrowiu te sprawy, ltore czynia nas szczesliwymi.

    Dziekujemy

    Hanna Batoréo

    OdpowiedzUsuń