środa, 11 sierpnia 2010

Królowie i szpiedzy na portugalskiej Rivierze, czyli Estoril, jakiego nie znacie.








Co wspólnego może mieć James Bond z obecnym królem Hiszpanii czy Ignacym Janem Paderewskim? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, należy udać się na sam kraniec Europy...

Historia Estoril, portugalskiego kurortu położonego nieopodal Lizbony jest doskonałym materiałem na fascynujący film fabularny, opowiadający o czasach drugiej wojny światowej, kiedy to Portugalia była jednym z nielicznych europejskich państw zachowujących neutralność.

Fakt ten spowodowany był z pewnością wieloma różnymi czynnikami, spośród których można wymienić m.in. przebiegłość i wyrachowanie polityczne rządzącego wówczas żelazną ręką, dyktatora António de Oliveira Salazar.
Nie opowiedział się on po żadnej ze stron ówczesnego konfliktu, pozostając wierny paktowi o nieagresji i pomocy zawartej pomiędzy Portugalią i Anglią w ...1377 r. To dzięki niemu Anglicy pomogli Portugalczykom wydobyć się z politycznego chaosu, jaki zapanował w Portugalii po wygaśnięciu panującej dotąd dynastii burgundzkiej. Przyszli jej z pomocą również po inwazji Napoleona w 1807 r.
Neutralność Portugalii podczas II wojny światowej była więc kontynuacją tego, chyba najstarszego, politycznego paktu w Europie.

Ten jednak, kto sądziłby iż Salazar w wyraźny sposób sprzyjał tylko jednej ze stron, myliłby się bardzo. Wolfram, cenny surowiec, niezbędny w przemyśle zbrojeniowym, a występujący na północy Portugalii, sprzedawał zarówno aliantom, jak i nazistom. Tym pierwszym udostępnił także lotnisko na Wyspach Azorskich, zaś tajnym służbom Hitlera pozwolił na ich całkowicie bezkarne działanie na terenie całego państwa portugalskiego.

W takim oto czasie w Estoril, nadmorskim kurorcie będącym przed wojną jednym z ulubionych miejsc wypoczynku europejskiej arystokracji, miał miejsce pasjonujący spektakl. W tutejszych hotelach, m.in. w Hotel Palácio, ścierali się ze sobą m.in. agenci niemieckiej Abwehry ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami z MI6.

W atmosferze pozornej zabawy i blichtru w pobliskim kasynie w Estoril rozgrywały się pomiędzy nimi prawdziwe podjazdowe wojny. To właśnie tutaj z niemieckimi agentami grał (i niestety przegrywał...) szpieg Jej Królewskiej Mości, Ian Fleming. I to najprawdopodobniej właśnie tutaj narodził się pomysł napisania przygód Jamesa Bonda. Pierwsza z z całego cyklu nosiła tytuł "Casino Royal", czyli Królewskie Kasyno.
Trudno o bardziej adekwatną nazwę dla miejsca, w którym bywała arystokracja całej Europy, łącznie z królewskimi rodzinami (o których za chwilę).

Wyborną zabawę bywalcom kasyna zapewniała m.in. fenomenalna piosenkarka i tancerka Josephine Baker. Rozrywka, której dostarczały jej występy, była jednak tylko przykrywką dla tajnych informacji, przemycanych w partyturach jej piosenek. Wiadomości zapisane sympatycznym atramentem na jej partyturach przewoziła z Maroka, będącego wówczas pod protektoratem francuskiego państwa Vichy, do Lizbony właśnie. Pomagała w ten sposób w komunikacji rodzącego się właśnie francuskiego ruchu oporu generała de Gaulle'a z wywiadem brytyjskim. Ślad po jej pobytach w Lizbonie dostrzec można m.in. w istniejącej do dzisiaj restauracji Primaveira na Bairro Alto. Wśród wielu fotografii sław, które odwiedziły to miejsce, jest również przedstawiająca samą Josephinę Baker...

Aby uświadomić sobie strategiczne położenie Portugalii w tym czasie, trzeba pamiętać, iż kraj ten położony jest przecież na zachodniej rubieży Europy. Z portu w Lizbonie prowadziła najprostsza droga dla wielu uciekinierów, zwłaszcza pochodzenia żydowskiego ale nie tylko, do kraju wymarzonej wolności - USA.

Klimat tamtych lat doskonale oddaje w swojej powieści "Noc w Lizbonie" Erich Maria Remarque. W sugestywny sposób odmalował on dantejskie sceny potajemnych rozmów i negocjacji umęczonych hitlerowskim terrorem ludzi, dobijających targów odnośnie swojej ucieczki z gorejącego europejskiego kontynentu.
Warto także sięgnąć po powieść "Śmierć w Lizbonie" autorstwa Roberta Wilsona. Umiejętnie połączone są w niej wątki współcześnie rozgrywającej się zbrodni z mającą z nimi bezpośredni związek historią dotyczącą handlu wspomnianym już wolframem w czasie II wojny światowej.

Do Lizbony i Estoril pierwsi uciekinierzy przybywali zresztą już przed wybuchem II wojny światowej. Przewinęły się tutaj takie postaci jak: kompozytor Bela Bartok, malarze Marc Chagall i Max Ernst.
W hotelu Atlântico w Estoril w grudniu 1940 r., przed swoim odjazdem do Ameryki, mieszkali m.in. słynny reżyser Jean Renoir oraz autor "Małego Księcia", Antoine de Saint-Exupéry. Ten ostatni przyrównał siebie i tysiące innych uciekinierów, zatrzymujących się w Estoril w drodze do Ameryki do "(...) zoo, w którym zamknięci jesteśmy niczym zwierzęta z gatunku zagrożonego wyginięciem".

Wcześniej zajrzeli tu także dramaturg i pisarz, Stefan Zweig. Tymczasowo pomieszkujący w Estoril i Lizbonie, w oczekiwaniu na amerykańską wizę do Brazylii, w której zresztą kilka miesięcy później zakończył swoje życie.
Na tą portugalską "Rivierę" zajrzał także tuż przed II wojną światową prekursor psychoanalizy, Zygmunt Freud.


Jednym z polskich akcentów w Estoril, była jesienią 1940 roku wizyta Ignacego Jana Paderewskiego. Spędził on kilkanaście dni w Portugalii przed swoim wyjazdem do USA, gdzie w ciągu ostatnich miesięcy swojego życia (zmarł w czerwcu 1941 r.) w imieniu polskiego rządu na uchodźctwie, starał się o pomoc rządu USA.

Inna fascynująca opowieść dotyczy działających w Estoril i Lizbonie byłego wiceministra spraw zagranicznych, Jana Szembeka oraz tajemniczej postaci pułkownika Jana Kowalewskiego, będącego w centrum wydarzeń związanych m.in. z tajemnicą Enigmy... Podobnie zresztą, jak i Ludomira Danielewicza, jednego z konstruktorów tej maszyny szyfrującej Enigma...

O tym jednak, jak również o królewskich lokatorach Estoril, w następnej części opowieści o Costa do Sol (Wybrzeżu Słońca) czyli portugalskiej Rivierze.


koniec części pierwszej

9 komentarzy:

  1. Ciekawe historie!

    I w końcu znalazłam bloga o Portugalii, co mnie cieszy niezwykle. Czytam wszystko po kolei.

    Z portugalskim pozdrowieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę ciekawej lektury. Ja też się zagłębiam w Twój blog- wciągająca lektura!

    OdpowiedzUsuń
  3. troche przesadziłeś z pomocą w wojnie na podstawie sojuszu z 1377 r. bo po drodze było wiele innych paktów, traktatów i a także nieporozumień między państwami. Nikt nie wziął do ręki dokumentu z XIV wieku i nie stwierdził że trzeba pomagać Anglikom ;) niemniej trzeba przyznać że jest to najstarszy i najtrwalszy sojusz Europy lub świata, choć nie zawsze dla Portugalii korzystny.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Absolutnie masz rację- oczywiście że nieco podkolorowałem, czy raczej uprościłem to wszystko. Zapewne gdybym pisał jakąś rozprawę naukową podałbym wszystkie fakty, jak np. o tym, co zauważyłeś, Portugalczycy chyba jednak gorzej na tych umowach z Anglikami wychodzili...
    W końcu jednak to nie to miało być głównym tematem tego posta.
    Dzięki za komentarz i zapraszam do przeczytania drugiej części, która powinna się pojawić już wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no nie ma sprawy i tak bardzo mi się podobają twoje wpisy, bardzo fachowe i rzeczowe. Doczepiłem się trochę z racji że jestem historykiem i naturalnie entuzjastą Portugalii ;) Czekam na dalsze ciekawe informacje o Estoril i jakichkolwiek innych miejscach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki :)Jeśli masz ochotę, skontaktuj się proszę ze mną (kliknij u góry strony "napisz do mnie"). Zawsze chętnie wymienię się wiadomościami na temat historii Portugalii

    OdpowiedzUsuń
  7. Facynujące historie. Doskonała narracja, w sumie "na piątkę".

    OdpowiedzUsuń
  8. skorzystałem z "napisz do mnie", powinien pan dostać wiadomość :)

    OdpowiedzUsuń