czwartek, 6 stycznia 2011

Douro nie tylko winem porto płynące

Kto wie, jak potoczyły by się losy naszej bohaterki, gdyby nie markiz de Pombal (1699 - 1782), portugalski „żelazny kanclerz”, rządzący Portugalią za czasów zgnuśniałego króla Józefa I (1750 – 1777). To właśnie on, realizując swoje plany związane z rozwojem agrokultury w rejonie rzeki Douro , łagodną perswazją w stylu „Jeśli nie zrobisz tego, o co grzecznie proszę, to wylądujesz waćpan w pudle”, „nakłaniał” posiadaczy ziemskich do zagospodarowywania leżących tu odłogiem ziem.
Jedną z ofiar tej prośby-groźby był ojciec Antonii, Bernardo Ferreira.


Jego jedyne dziecko, córka Antonia Adelajda, urodziła się w roku 1811. Już wtedy zaliczała się do posażnych panien, trudno się więc dziwić, iż wydana została za mąż za swojego, równie bogatego kuzyna, Antonio Bernardo Ferreira. Dzięki temu w rękach jednej rodziny zgromadzona została całkiem spora fortuna. 10 lat po ślubie, w roku 1844, mąż Antoniny niespodziewanie umiera.
Młoda, 33 letnia wdowa nie załamuje rąk i swojego życia nie ogranicza bynajmniej do haftowania i odmawiania różańca. Zakasuje rękawy, dokupuje ziemi, zakłada nowe winnice, buduje magazyny, twardo negocjuje ceny zakupu produkowanego przez siebie wina porto.
W ciągu niecałych 10 lat już i tak całkiem sporą fortunę odziedziczoną po swoim ojcu i mężu, wydatnie pomnaża. Jest, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, kobietą sukcesu, właścicielką jednego z większych w owym czasie majątków w Portugalii. Sprawa warta tym bardziej warta uznania, gdyż w XIX – wiecznej Portugalii, kobiety nie miały na ogół zbyt wiele do powiedzenia...

Fakt ten spowodował zainteresowanie jej osobą (czytaj – majątkiem) premiera kraju, diuka de Saldanha. Zaproponował on małżeństwo swojego syna z córką (11-letnią wówczas) Dony Antonii. Niestety nie wyraziła ona na to zgody, czym srodze rozgniewała najpotężniejszą osobę w państwie.
Widząc, że będzie się jej trudno obronić przed wciąż ponawianymi zalotami syna premiera, nieustraszona wdowa dała, (mówiąc kolokwialnie) nogę do Londynu. Nie zaniedbała jednak interesów w Dolinie Douro. Poprzez zaufanych pomocników zarządzała swoimi winnymi posiadłościami.
W Londynie, w roku 1856 wyszła po raz drugi za mąż. Kiedy sprawa zamążpójścia jej córki przestała być drażniącą sprawą, Dona Antonia powraca do Portugalii i z nową energią bierze się za modernizację i rozbudowę swojego winnego imperium.
Dzielnie walczy ze spekulantami na rynku win porto. Zakupiła m.in. podczas nadzwyczaj udanego roku 1868 dużą ilość porto, dając tym samym zarobić innym producentom, mającym problem w upłynnieniu swojego towaru. Dwa lata później winnice w całej Portugalii zostały zdewastowane przez inwazję mączniaka. Jak sobie można wyobrazić, ogromne zapasy w jej magazynach szybko znalazły swoich nabywców i to po bardzo atrakcyjnych cenach.


W roku 1861 otarła się o śmierć. Razem ze swoim przyjacielem, baronem Forresterem, inną słynną postacią związaną z handlem porto w tych czasach, płynęła w dół rzeki Douro. Ich łódź wywróciła się a wszyscy pasażerowie wylądowali w wodzie. Ciało barona nigdy nie zostało odnalezione. Jak mówiono, prawdopodobnie spoczywa na dnie, obciążone dużą ilością złota, które miał przy sobie. Płacił nim za kupowane u lokalnych producentów wino.
Sama Dona Antonia, podobnie jak i inne kobiety, uratowała się, dzięki obszernej sukni, która niczym wielki balon, unosiła ją na powierzchni wody.

Ta niezwykła kobieta była jednak nie tylko największą business women portugalskiej gospodarki w XIX w. Dzieliła się swoimi zyskami, fundując szpitale, ochronki, szkoły. Już za życia była uwielbiana przez mieszkańców Régua i okolic. Zmarła w roku 1896, jako właścicielka 20 winnic i niekwestionowana królowa wina porto, przez ludzi nazywana Ferreirinha (zdrobnienie od Ferreira).
O tym, jak była kochana, świadczyć może choćby 4-kilometrowy szpaler ludzi, towarzyszący jej w ostatniej drodze z jednej z jej posiadłości, Quinta des Nogueiras do cmentarza w Régua...

Choć założone przez nią przedsiębiorstwo, Casa Ferreirinha, odsprzedane zostało jednemu z największych portugalskich przedsiębiorstw handlujących wyrobami alkoholowymi- Sogrape Group, porto ruby noszące nazwę Dona Antonia, jest wciąż najchętniej kupowanym w Portugalii.
W piwnicach Ferreira w Vila de Gaia znajduje się najprawdopodobniej najbogatsza kolekcja win porto. Najstarsza zachowana tam butelka pochodzi z 1815 roku!

Znakiem firmowym przedsiębiorstwa Casa Ferreirinha, jest emu- ptak będący symbolem upartości w dążeniu do celu.





















Casa Ferreirinha prawie 60 lat po śmierci swojej genialnej założycielki, zabłysnęła po raz kolejny, wytyczając nowy szlak dla win wytwarzanych w Dolinie Douro. Do tego bowiem czasu gros win produkowanych w tym regionie, były to wzmacniane wina porto. Jeśli produkowano już wytrawne czerwone lub białe wina, były to zwykłe vinho da mesa - do codziennego spożywania, bez szczególnych pretensji bycia winem z klasą.
Fakt ten zmienił enolog pracujący dla Casa Ferreirinha - Fernando Nicoulau de Almeida. W roku 1952 miała miejsce premiera, będącego jego „dzieckiem”, czerwonego wina Barca Velha. Doświadczenie, jakie ten portugalski enolog zdobył podczas swojego pobytu w winnicach Bordeaux oraz wiara w potencjał, jaki niesie ze sobą region Douro, zaowocowała winem będącym do dziś wyznacznikiem klasy i elegancji pośród wszystkich portugalskich wytrawnych win.
Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, iż na przestrzeni prawie 60 lat, jakie upłynęły od pojawienia się pierwszej edycji Barca Velha, prace nad jej wytwarzaniem nadzorowało jedynie dwóch enologów. Wspomniany już Fernando Nicoulau de Almeida oraz obecny strażnik jej jakości - José Maria Soares Franco.

Skoro nie jest rzeczą łatwą (jak również dostępną cenowo) kupić Barca Velha w Polsce, popatrzmy sobie, jak inni degustują to wyborne wino:

4 komentarze:

  1. Fascynująca historia kobiety! A ja akurat dzisiaj sobie wspominałam piwnice win w V.N. de Gaia i smak porto :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa historia, nie wiem jak jej to się udało w kraju gdzie kobiety w tym czasie na prawdę nie mogły prawie nic same robić. Pieniądz wyzwala ;) a co do tego filmu to sposób w jaki oni wymawiają 'Barca Velha' rani moją duszę. Czemu oni muszą wszystko przerobić na ten swój nudziarski akcent :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Barca velha....coz tutaj w PT to legenda i doskonala jakosc. Cena ok. 120 euro za butelke. Mozna podobnej jakosci wina trafic za 10 euro. W przyadku Barca Velha laci sie glownie za legende i ...potem za jakosc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bartek:
    Też w głowę zachodzę ale widocznie dona Antonia była wyjątkowo silną osobowością... a Amerykanom trzeba wybaczyć, oni z akcentem już tak mają ;) podobnie zresztą jak np. Rosjanie czy Hiszpanie...

    Maciek:
    Nie miałem niestety przyjemności skosztować tego wina ale podejrzewam, że jest dokładnie tak, jak piszesz. Jest to możliwe tym bardziej w takim kraju, jak Portugalia, gdzie za cenę 10€ można mieć rzeczywiście wyśmienite win.

    OdpowiedzUsuń