środa, 23 listopada 2011

Amar Lisboa em Varsovia, Polska fadystka - Kinga Rataj

Wróciłem właśnie z warszawskiego koncertu Kingi Rataj. Idąc tam, prawdę mówiąc nie wiedziałem czego mogę się po tym występie spodziewać. Interpretacje fado przez nie-Portugalczyków, które do tej pory słyszałem, raczej nie nastrajały mnie zbyt optymistycznie. Tym razem jednak czekała mnie prawdziwa niespodzianka.


Daleko jest mi do bycia znawcą przedmiotu ale mieszkając przez prawie że 10 lat w Portugalii, z czego rok na Alfamie (20 m od jednego z najlepszych klubów fado w mieście - Mesa de Frades), miałem okazję wysłuchać różnych interpretacji fado. Począwszy od sąsiadki z "mojej" Rua dos Remedios, podśpiewującej sobie w ciągu dnia, ot tak sobie - dla przyjemności, poprzez występy Pedro Moutinho czy Any Moura we wspomnianym Mesa de Frades, czy dużych koncertów Marizy, Camané czy Dulce Pontes. Chłonąłem fado w sposób zupełnie naturalny, słuchając go i rozmawiając o nim z mieszkańcami Alfamy, jak najbardziej autentycznymi w swoich ocenach, które niejednokrotnie zdziwiłyby naszych polskich fanów tego gatunku muzycznego ...

Kiedy tylko było to możliwe, w czwartki po północy schodziłem ze swojego, położonego na trzecim piętrze mieszkania i ustawiałem się pod zamkniętymi drzwiami Mesa de Frades. Jeśli grała muzyka, grzecznie czekałem, aż utwór się skończy i dopiero wtedy naciskałem dzwonek. Po ich drugiej stronie błyskało delikatne czerwone światełko, sygnalizujące obsłudze, iż ktoś chciałby wejść do środka. Przez uchylone drzwi szybko wciskałem się do, jak zwykle zatłoczonej salki, wielkości średniego pokoju.
Znajdowałem sobie wolny kącik, z braku miejsca, nierzadko podpierając ścianę. Zamawiając kieliszek czerwonego vinho da mesa za euro lub dwa, chłonąłem muzykę i niezwykłą atmosferę miejsca. Jej niezwykłość brała się nie tylko z faktu, iż koncerty odbywały się w dawnej przydomowej kapliczce, wyłożonej nieomal od podłogi po sufit XVIII - wiecznymi azulejos. Atmosferę tworzyli przede wszystkim ludzie, którzy tam się znajdowali.

O tej godzinie bowiem przychodzili tam już tylko "sami swoi". Atmosfera stawała się z godziny na godzinę coraz gorętsza (niezły tłumek ludzi stłoczonych na niewielkiej powierzchni...) i intensywniejsza. Bywało, iż wychodziłem stamtąd koło 5 nad ranem. W miarę upływu czasu i ilości wypitego vinho tinto, granice pomiędzy artystami i "widzami" powoli się zacierały. Darzało się nieraz, iż osoba siedząca obok mnie, wstawała nagle i "przejmowała" zwrotkę lub dwie, wpadając w "słowo" głównemu śpiewakowi, zbierając tak samo gorące brawa, jak i sam "profesjonalny" artysta.


(dźwięk zarejestrowany za pomocą prostego dyktafonu podczas koncertu w Mesa de Frades - bez obrazu)


Swoich sił w fado próbowali zarówno ich najmłodsi, jak i najstarsi adepci. Ci zupełnie nieznani, kucharki pracujące w kuchni ale również i wspomniany już przeze mnie Pedro Moutinho czy Ana Moura. Urokowi tego miejsca i całej ulicy, przy której Mesa de Frades jest położone, nie oparł się także jakiś czas później i Marcin Kydryński i Anna Maria Jopek, czego widomym znakiem jest piosenka na jej najnowszej płycie, zatytułowana ... "Rua dos Remedios".



Tym bardziej się cieszę (mając jeszcze w uszach dźwięki fado z Alfamy), iż również i w Polsce pojawiły się osoby, które w doskonały sposób potrafią zinterpretować, niełatwy przecież temat, jakim jest fado. Dzisiaj miałem okazję usłyszeć jedną z nich - Kingę Rataj.

 MARIA LISBOA
Maria Lisboa, wyk. Kinga Rataj

Po pierwsze, śpiewa ona fado w jego ojczystym języku i co warto dodać - języku bardzo dobrym. Nie stara się na siłę powielać to, co jest dane chyba tylko Portugalczykom - specyficzne wibrato i manierę śpiewania, charakterystyczną dla najbardziej tradycyjnych wykonań tego typu muzyki. Kinga Rataj jest swoistym pośrednikiem, dzięki któremu emocje zawarte w fado, przetworzone przez nią, stają się zrozumiałe nawet dla tych słuchaczy, którzy języka portugalskiego nie znają ... Jak dla mnie to jest właśnie największym komplementem, świadczącym o tym, że artystce udało się oddać w swoich interpretacjach  to, co najważniejsze - saudade, tristezę, piękno Lizbony, żal za kochankiem, ból rozstania czy pragnienie wolności.


                                                                                     Kinga Rataj, zdjęcie z myspace.com


Myślę, że właśnie szczególny sentyment Polaków do fado (objawiający się m.in. w wypełnionych po brzegi salach podczas występów gwiazd tej muzyki w naszym kraju) jest doskonałym przykładem na to, że Portugalczyków i Polaków łączy jakaś niewidzialna nić podobnej wrażliwości, spinająca europejski kontynent muzyczną klamrą.

Swoistym sprawdzianem tego, czy muzyka fado przekroczyła na dobre granice kraju, w którym się narodziła, będzie głosowanie UNESCO nad wpisaniem fado na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego ... O jego rezultatach dowiemy się już 26 lub 27 -go listopada.

Życzymy powodzenia!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Zakupowe szaleństwa w Lizbonie

Mamy już listopad... Te kilka, jesienno - zimowych miesięcy w roku, raczej nie należy do najbardziej ulubionych wśród naszych rodaków. Zazwyczaj wychodzimy z domu i do niego wracamy, kiedy na dworze panuje ciemność a temperatura nie zachęca do spacerów. Doskonałą opcją na chandrę, która nas wtedy ogarnia,  może być zakupowa wyprawa do Lizbony. Pogoda wtedy zazwyczaj jest doskonała - nie ma już upałów ale słońce wciąż bardzo przyjemnie wygrzewa nasze, wciąż spragnione ciepła ciała. Nie ma już tabunów turystów i miasto powraca do swojego, nieco wolniejszego trybu życia. Warto wykorzystać ten czas na wycieczkę, tym razem po lizbońskich sklepach.


Prym wiedzie niewątpliwie Avenida da Liberdade, kreowana od dawna przez samych Portugalczyków na portugalskie Champs-Élysées. A tam oprócz wielu uznanych butików projektantów światowej mody, takich jak chociażby Prada, Louis Vuitton, D&G, czy Burberry, nie brakuje również sklepów z portugalskimi modowo-dizajnerskimi sławami.


Pod numer 102, od roku 2005 działa salon Marii João Bahia. Swoją karierę rozpoczęła 20 lat wcześniej, od zaprojektowania korony dla Miss Wonderland. Projektowała kolekcje naczyń stołowych,  m.in. na zamówienie Zakonu Maltańskiego. Współpracuje z wieloma klientami instytucjonalnymi, tworząc projekty nagród, medali, odznaczeń.
W jej butiku na Avenida da Liberdade, prezentowana jest biżuteria damska i męska a także różnego rodzaju akcesoria i dodatki.



źródło: http://mini-saia.blogs.sapo.pt/1142621.html

 Pod numer 180-tym znalazł swoje miejsce (stosunkowo niedawno, bo od 2008 r.) salon z biżuterią i zegarkami - Machado Joalheiro. Choć pod tym adresem działa stosunkowo krótko, jest to rodzinna firma, istniejąca na portugalskim rynku już ponad 100 lat. Oprócz swoich własnych kolekcji, oferuje także inne, uznane, międzynarodowe marki, jak np. IWC Schaffhausen:





Jeśli fani kosztownych zegarków woleliby kupić sobie np. Patka, koniecznie muszą udać się do salonu ich wyłącznego przedstawiciela na Portugalię, Davida Rosas, mieszczącego się przy Avenida da Liberdade 69. Dodatkowym atutem tego miejsca jest fakt, iż zostało on zaprojektowany przez znanego portugalskiego architekta (twórcę m.in. Pavilhão de Portugal na lizbońskich terenach Expo) - Álvaro  Siza Vieirę.

źródło: http://www.lisbonlux.com/lisbon-shops/david-rosas.html
Jeśli ktoś czuje się uzależnionym od światowych marek, ukojenie powinien znaleźć w Fashion Clinic. W tym mieszczącym się pod numerem 180 butiku, znajdzie coś od Stelli McCartney, Gucciego, Prady czy Michaela Kors'a.


Na Rua Castilho, ulicy równoległej do Avenida da Liberdade,  znajdziemy sklep z luksusowymi ubraniami dla kobiet i mężczyzn - Loja das Meias. Wbrew swojej nazwie (Sklep ze skarpetkami), oprócz tego niewątpliwie ważnego dodatku, możemy ubrać się tutaj od stóp do głów. Do wyboru mamy m.in. kolekcje Armaniego, Ralpha Laurena czy Hugo Bossa (to dla panów). Panie mogą przebierać w kreacjach i dodatkach od Marca Jacobsa, Fendiego czy Lanvin.


Zmęczeni wędrówką po sklepach i przerzucaniem dziesiątków wieszaków, przymierzaniem biżuterii i zegarków, musimy się oczywiście posilić. Warto więc skorzystać z tego,co oferuje, znajdujący się mniej więcej w połowie Avenidy, Hotel Tivoli.
Na parterze znajdziemy "Restaurante Brasserie Flo Lisboa", doskonały miks francuskiej i portugalskiej kuchni. To świetne miejsce, aby z  popijając szampana i zajadając doskonałe owoce morza, przez witrynę obserwować życie, jakie toczy się na Avenida da Liberdade. Minimalistyczna przestrzeń, szybka obsługa, zachęca do spożycia tutaj obiadu bądź brunch'u.
Z kolei na dachu hotelu warto odwiedzić (zwłaszcza wieczorową porą) restaurację Taras (Restaurante Terraço). Oprócz kuchni na najwyższym poziomie, czeka nas również jedna z najpiękniejszych panoram miasta. To idealne miejsce bądź to na rozpoczęcie, bądź zakończenie dnia.



piątek, 11 listopada 2011

Święty Marcin i święto kasztana w Portugalii

W Polsce mamy poznańskie rogale dla obchodzących dzisiaj imieniny Marcinów a w Portugalii wszyscy z tej okazji objadają się pieczonymi kasztanami i popijają jeropigę - słaby i słodki alkohol, wyprodukowany z winnego moszczu.

zdjęcie z: http://portugalia.aceboard.com/276102-1155-10545-0-Dzisiaj-Martinho-Marcina-kasztanow.htm


Owa jeropiga to mieszanka wina (ok. 70%) i czystego alkoholu, wyprodukowanego z moszczu winnego (ok. 30% ). Alkohol dodany do wina powoduje zatrzymanie fermentacji, co skutkuje m.in. tym, że jeropiga jest słodka.
Jej smak i słodycz właśnie, doskonale kontrastuje z pieczonymi na węglu drzewnym kasztanach, podawanych tradycyjnie w papierowej (często wykonanej z gazety) torebce i posypanych grubą morską solą. Równie dobrze smakuje również wypita z suszonymi owocami - orzechami, figami czy daktylami.

zdjęcie z : http://portugalia.aceboard.com/276102-1155-10545-0-Dzisiaj-Martinho-Marcina-kasztanow.htm


Podobnie, jak i w Polsce, również i w Portugalii każdy święty ma "swoje" przysłowia. Oto kilka przykładów tych związanych ze świętem Marcina. Od razu widać, że to dzień, w którym trzeba dobrze zjeść i wypić :)

No dia de S. Martinho vai à adega e prova o teu vinho
W dniu świętego Marcina idź do piwniczki i spróbuj swojego wina 


Mais vale um castanheiro do que um saco com dinheiro
Więcej jest wart kasztan niż worek pieniędzy

Pelo S. Martinho mata o teu porco e bebe o teu vinho
Na świętego Marcina zabij swoją świnię i wypij swoje wino



Kim był święty Marcin? Osobą naprawdę niezwykłą, związaną z ziemiami ówczesnych Węgier, Włoch i Francji. Pozwoliłem sobie wkleić w tym miejscu spory cytat z Wikipedii na jego temat:



Miejsce, w którym przyszedł na świat św. Marcin nie jest pewne i za prawdopodobne przyjmuje się Szombathely, Salvar i Szent Marten[1]. Jego ojciec, który doszedł do godności trybuna, nadał synowi imię pochodzące od boga wojny Marsa. Jako dziecko przeniósł się wraz z rodzicami do Pavii, miasta we Włoszech. Tam poznał chrześcijan i mając zaledwie 10 lat wpisał się na listę katechumenów. Rodzina świętego nie chciała się zgodzić na jego chrzest, również miejscowy biskup był temu niechętny obawiając się gniewu ojca Marcina. Stąd też św. Marcin przyjął chrzest później.
W wieku 15 lat św. Marcin obrał stan żołnierski i został rzymskim legionistą, przysięgę złożył jednak dopiero po osiągnięciu pełnoletności, tj. 17 lat.
W roku 338 św. Marcin wraz ze swoim garnizonem został przeniesiony do Galii w okolice miasta Amiens. To tutaj miało miejsce znane zdarzenie z jego życia. Zimą gdy napotkał półnagiego żebraka, oddał mu połowę swojej żołnierskiej opończy. W nocy po tym zdarzeniu w swoim śnie zobaczył Chrystusa odzianego w jego płaszcz, który mówił do aniołów: "Patrzcie, jak mnie Marcin, katechumen, przyodział".
Chrzest święty przyjął – jak to było wówczas w zwyczaju – w Wielkanoc 339 roku. Po przyjęciu chrztu św. Marcin postanowił zrezygnować ze służby wojskowej. Panowało wówczas przekonanie, iż chrześcijaninowi nie godzi się być żołnierzem, gdyż z tym zawodem związane jest przelewanie krwi. Nie było jeszcze wówczas dla chrześcijan formalnych zakazów, wprowadzili je później papieże: św. Damazy I w 370 i św. Syrycjusz w 386.

Św. Marcin ma iść do walki uzbrojony w krzyż
Okazja do wystąpienia z wojska nadarzyła się św. Marcinowi w 356 r. Wówczas to towarzyszył ówczesnemu Cezarowi Julianowi w wyprawie do Galii przeciwko germańskim plemionom łupiącym te tereny. Był wówczas zwyczaj, że żołnierzom w przeddzień bitwy, dla zwiększenia morale, dawano podwójny żołd. Wówczas to Marcin poprosił zamiast żołdu o zwolnienie go ze służby w wojsku. Rozgniewany tym dowódca kazał go aresztować. Marcin poprosił wtedy, aby pozwolono mu do bitwy pójść bez broni w pierwszym szeregu, a on walczyć będzie jedynie znakiem krzyża. Następnego dnia Germanie poprosili jednak o pokój[2].

Prawosławna ikona św. Marcina z Tours
Po powrocie z wojny Marcin uzyskał już łatwo zwolnienie z wojska. Pojechał wówczas na Węgry do swoich rodziców. Zdołał ich przed śmiercią nawrócić na wiarę chrześcijańską. W drodze powrotnej do Galii zatrzymał się w Mediolanie. Okazało się, iż tamtejszy biskup jest arianinem, gdy Marcin zaczął występować przeciw arianom, ci wyrzucili go z miasta. Z Mediolanu Marcin udał się do Francji, do miasta Poitiers. Został tam serdecznie przyjęty przez tamtejszego biskupa św. Hilarego. Gdy wyznał biskupowi, iż jego pragnieniem jest poświęcić się Bogu, żyjąc życiem ascety, ten wydzielił mu w pobliskim Ligugé pustelnię. Marcin zamieszkał tam z kilkoma towarzyszami. Stał się w ten sposób w 360 r. ojcem życia zakonnego we Francji.
W 371 r. zmarł biskup Tours, ponieważ sława życia i cudów świętego mnicha znana była w całej okolicy, kapłani i wierni pragnęli, aby Marcin przyjął godność biskupa. Żeby go do tego skłonić użyto wybiegu: jeden z mieszczan pojechał do świętego z prośbą o przyjazd do miasta i uzdrowienie chorej żony, kiedy tylko Marcin pojawił się w mieście, jego mieszkańcy siłą przywiedli go do katedry błagając o przyjęcie godności biskupa. W ten sposób został wybrany przez aklamację. 4 lipca 371 roku otrzymał święcenia kapłańskie i sakrę biskupią.

Medytujący biskup Marcin
Godność biskupią sprawował 25 lat. Wprowadził nowy styl pracy, do tej pory biskup mieszkał przy katedrze i tam przyjmował petentów. Tymczasem św. Marcin prawie stale był poza domem wśród wiernych. Często uczestniczył w synodach, odwiedzał sąsiednich biskupów, był zaprzyjaźniony ze świętymi: Ambrożym, Wiktorynem i Paulinem z Noli. Gdy był już starszy założył klasztor w Marmoutier (14 km od Tours), gdzie najczęściej przebywał. Żył bardzo skromnie, a swoje ciało umartwiał nosząc włosiennicę oraz postami i pokutą za grzechy swoich wiernych.
Rozpoczął na zachodzie regularne akcje burzenia świątyń i bałwanów pogańskich oraz wycinania świętych gajów. Dzięki nadzwyczajnej gorliwości w tym procederze (połączonym z profanowaniem ołtarzy i wizerunków pogańskich bóstw), wkrótce z jego diecezji zniknęły wszystkie świątynie pogańskie. W dowód zasług Francuzi uczynili go swym patronem.
Gdy w 383 r. zamordowano cesarza Gracjana jego następca postanowił wszystkich zwolenników swojego poprzednika zabić. Wówczas święty Marcin wybrał się w podróż i tak stanowczo bronił skazanych, że wkrótce zostali uwolnieni.
W sprawie swoich wiernych pojechał również do Trewiru. Żona cesarza, arianka, nie chciała go wpuścić do pałacu, jednakże Marcin nie zrezygnował, dopóki nie spotkał się z cesarzem Walentynianem II.
Na synodzie w Bordeaux w 384 r. potępiono Pryscyliana, w wyniku czego cesarz Magnus Maksymus skazał go oraz jego zwolenników na śmierć. Marcin ponownie wybrał się do Trewiru by błagać o łaskę dla heretyków, niestety przybył za późno i wrócił do Tours bardzo tym zgnębiony. Interwencja Marcina spotkała się z atakiem ze strony wrogich mu hierarchów, że broniąc heretyków sprzyja im. Jesienią 397 r. św. Marcin doprowadził do zgody między wiernymi z Candes a tamtejszym duchowieństwem. Po powrocie, wyczerpany, zmarł 8 listopada. W pogrzebie brało udział wielu biskupów i kapłanów, około 2000 mnichów i mniszek oraz wielkie tłumy wiernych. Jego ciało sprowadzono Loarą do Tours i pochowano 11 listopada [3]. Jest patronem żołnierzy w Kościele katolickim.

Kult

Wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest 11 listopada, prawosławni natomiast wspominają św. Marcina 12/25 października[4], tj. 25 października wg kalendarza gregoriańskiego.
W Polsce uroczystą oprawę wspomnienia obowiązkowego posiadają: Poznań, Jarocin, Krzeszowice oraz Bydgoszcz, Jawor i Opatów. W trzech ostatnich miastach św. Marcin jest patronem.
Patronat
Święty Marcin jest patronem Francji, królewskiego rodu Merowingów, diecezji w Eisenstadt, mogunckiej (Meinz), rotterburdzkiej, w Amiens. Jest również patronem dzieci, hotelarzy, jeźdźców, kawalerii, kapeluszników, kowali, krawców, młynarzy, tkaczy, podróżników, więźniów, właścicieli winnic, żebraków i żołnierzy.

poniedziałek, 7 listopada 2011

10 portugalskich win w “Top 100 Best Buys” magazynu Wine Enthusiast

Powinienem w zasadzie rozpocząć ten post od słów - nuuuuda! :) Po raz kolejny bowiem portugalskie wina zostały skomplementowane jako te, które mogą pochwalić się najlepszym stosunkiem ceny do jakości. Tym razem chodzi o rynek USA a opinię taką był uprzejmy wyrazić magazyn Wine Enthusiast w rankingu “Top 100 Best Buys”.



Wine Enthusiast swoje poszukiwania rozpoczął wśród 16 tyś. win, z których wybranych zostało 1224 wina, aby w końcu dojść do finałowej Wielkiej Setki. W rankingu tym wzięły udział wina o cenie do 15 USD.

Oto portugalscy finaliści:

1. Messias 2008, Quinta do Penedo (Dão), wino czerwone

2. Casa do Valle  2010 Grande Escolha, (Vinho Verde), wino białe

3. Dão Sul 2009, Palestra (Douro), wino czerwone

4. Bacalhôa Wines of Portugal 2008, Anfora (Alentejo), wino czerwone


5. Luis Duarte 2009, Rapariga da Quinta Branco (Alentejo), wino białe


6. Quinta do Portal 2007, Mural Reserva (Douro), wino czerwone


7. Wines&Winemakers 2008, Azul Portugal (Ribatejo), wino czerwone


8. DFJ Vinhos 2010, Grand Arte Alvarinho (Lizbona), wino białe


9. Quinta do Serrado 2007, Serrado Colheita (Dão), wino czerwone


10. Quinta das Arcas 2010, Arca Nova Colheita (Vinho Verde), wino białe