Porządkowałem właśnie swoje fotografie z Lizbony. Po raz kolejny powróciłem myślami do miejsca, zmieniającego się niczym dr Jekyll i pan Hyde. W ciągu dnia obskurne, zaniedbane, z odpadającym tynkiem, w nocy przeistacza się w tajemniczą piękność, przyciągającą do siebie niczym światło przysłowiową ćmę.
Mówię o miejscu, w którego okolicy króluje obecnie niepodzielnie muzyka (o tym fakcie jednak za chwilę). Arco de Jesus, czyli Łuk Jezusa, położony jest na obrzeżach Alfamy. Całkiem niewykluczone Drogi czytelniku, że i Ty, spacerując po Lizbonie, nie raz korzystałeś z tego przejścia.
Pomimo iż od dawna czułem do tego miejsca specjalny sentyment, dopiero od niedawna poznałem jego historię.
Warto bowiem wiedzieć, wychodząc stąd z labiryntu uliczek Alfamy, iż setki lat przed nami, wchodzili przez niego również inni mieszkańcy Lizbony, wtedy zwanej al-Lixbuna. Mówię oczywiście o muzułmańskich Berberach, zwanych potocznie Maurami. Osiedlili się oni na terenie nieomal całego Półwyspu Iberyjskiego na początku VIII w.
Dzisiejsze Arco de Jesus było wtedy jedną z kilkunastu bram w murach obronnych otaczających ówczesną mauretańską Lizbonę. Można sobie łatwo wyobrazić, że zanim została sforsowana przez wojska pierwszego portugalskiego króla, Alfonsa Henryka, musiało w jej obronie polec wielu ludzi po obu stronach tego muru...
Warto tutaj dodać, iż oblężenie Lizbony trwało od 1 lipca do 25 października 1147 r. i gdyby nie pomoc wojsk krzyżowców, podążających na tzw. drugą wojnę krzyżową (1147-1149 r.) nie wiadomo, jakby się potoczyła historia Lizbony. Krzyżowcy oprócz sporych łupów, wynieśli zapewne satysfakcję z udanej akcji zbrojnej, czego (tak na marginesie) niestety nie mogli powiedzieć o całej wyprawie krzyżowej, zakończonej kompletną klapą.
foto: Janusz St. Andrasz
Powróćmy jednak do naszego Łuku Jezusa i jego okolic. To jedyna z kilkunastu bram, jakie posiadała otoczona murem średniowieczna Lizbona. Zarówno jej architektura, jak i nazwa na przestrzeni wieków, zmieniała się. Nazywana była np. Bramą Morza czy Furtą Hrabiego Linhares. Ostatecznie w XVII w. przyjęła nazwę Łuku Jezusa, zapewne od umieszczonego nad nią panelu przedstawiającego Dzieciątko Jezus.
Cała Alfama również przechodziła różne koleje losu. Po zdobyciu jej przez połączone siły Portugalczyków i krzyżowców, stała się siedzibą króla (który zainstalował się na Zamku, ochrzczonym potem mianem św. Jerzego) i portugalskiej arystokracji. Stąd właśnie oprócz plątaniny wąskich uliczek można tutaj odnaleźć, zaniedbane zazwyczaj ale istniejące do dzisiaj (szczęśliwy kraj, który omijany jest od stuleci przez wielkie światowe zawieruchy...) rezydencje portugalskich magnatów.
Do samego Arco de Jesus przylega Pałac Hrabiów Coculim, obecnie opuszczony, służący niegdyś za zbrojownię potężnej rodziny Mascarenhas. Do dziś na rogu zrujnowanego budynku widnieje herb tej zasłużonej dla kraju rodziny.
foto: Gastão de Brito e Silva
Kilkadziesiąt metrów dalej, znajduje się Dom Hrabiów Linhares.
W domu tym pod koniec swojego życia mieszkał, korzystając z gościnności gospodarzy, twórca narodowej epopei, Luís Vaz de Camões (ok. 1524-1580 r.). Obecnie mieści się tu jedna z najbardziej ekskluzywnych restauracji fado w Lizbonie.
Inna z nich, Clube de Fado położona jest przy Rua São João da Praça, nieomalże dokładnie naprzeciw schodów, którymi wychodzi się pod Arco de Jesus w kierunku pobliskiego Campo das Cebolas (Cebulowe Pole).
Przy nich usadowił się inny muzyczny klub, znany wszystkim miłośnikom jazzu w Lizbonie- Onda Jazz. W tym byłym składzie kawy, Francuz Thierry Riou wraz ze wspólnikami wyczarował niezwykłą klubo-restaurację.
Do niedawna w pobliskim Clube Lusitano dawała klimatyczne koncerty grupa Roda de Choro de Lisboa Obecnie koncertują w Casa de Lafões w sąsiedniej dzielnicy- Baixa.
Muzyka to specjalność dzisiejszej Alfamy, a z czego słynęła kiedyś? Z doskonałej wody, którą dostarczała sporej części całej Lizbony!
W zasadzie o tym fakcie podpowiada nam już sama nazwa Alfamy, wywodząca się z arabskiego słowa al-hamma, czyli gorące źródło, łaźnia.
W czasach, kiedy miasto nie miało jeszcze sieci wodno-kanalizacyjnej, tzn. do momentu wybudowania lizbońskiego akweduktu w roku 1748, wodę czerpało się z publicznych ujęć wody. Źródła krystalicznie czystej, mineralnej nawet wody, występowały w kilku miejscach na Alfamie. Wodę o temperaturze niekiedy nawet 30 st.Celsjusza, wykorzystywano także do zasilania nią publicznych łaźni.
Do dzisiejszych czasów zachowało się tylko jedno z takich ujęć wody - kilkaset metrów od Campo das Cebolas. Budynek przy Rua dos Cais de Santarém, w który wmontowane są trzy z istniejących tu niegdyś sześciu kranów, zwraca uwagę przechodniów urodą swojej architektury.
Okolice Chafariz D'El Rei kiedyś i obecnie
W tym miejscu znajdowała się fotografia.
Ze względu na zgłoszone przez blogger.com zastrzeżenie odnośnie tego posta oraz czasowe jego zablokowanie (bez podania uzasadnienia, czy chodzi o tekst, czy też zamieszczone zdjęcia), byłem zmuszony usunąć z bloga niektóre zdjęcia, mimo iż było podane źródło, z którego je zaczerpnąłem. Oświadczam, że pozostałe zdjęcia są mojego autorstwa, bądź mam zgodę na ich umieszczenie od ich autora, bądź pochodzą z ogólnodostępnej strony hotelu, do którego strony internetowej podałem stosowny link i który dzięki mojemu postowi uzyskał bezpłatną reklamę.
Ponieważ blogger.com nie odpowiedział na moje dwa maile z prośbą o poinformowanie mnie, czego dotyczą ich zastrzeżenia, uważam iż w obecnym stanie, post będący mojego autorstwa, może zostać ponownie opublikowany.
Z miejscem tym związana jest ciekawa opowieść. Pomimo iż tego typu publicznych ujęć wody było w całej Lizbonie więcej, zawsze miały miejsce wokół nich bójki i kłótnie chętnych do nabrania zapasu wody. Ustawowo więc przypisano różne stany do sześciu różnych ujęć wody: z pierwszego wodę mogli czerpać jedynie mężczyźni: Mulaci, Murzyni i Hindusi (pamiętajmy, iż Portugalia posiadała w owym czasie olbrzymie kolonie i Lizbona była w pełnym tego słowa międzynarodowym miastem), z drugiego jedynie mężczyźni pływający na galerach, z trzeciego i czwartego Murzynki, Mulatki i Hinduski, zaś z piątego i szóstego białe kobiety i dziewczęta.
Jeśli dobrze się przyjrzymy ścianie, z której wychodzą ostałe się ujęcia wody, zobaczymy medaliony przedstawiające załadunek królewskich karawel we wodę. Koryto rzeki Tag znajdowało się bowiem pierwotnie nieco bliżej obecnego Placu Św. Rafaela , przy którym położone są Źródła Króla (Chfariz D'El Rei), jak nazywano to ujęcie wody.
W tym miejscu znajdowała się fotografia.
Ze względu na zgłoszone przez blogger.com zastrzeżenie odnośnie tego posta oraz czasowe jego zablokowanie (bez podania uzasadnienia, czy chodzi o tekst, czy też zamieszczone zdjęcia), byłem zmuszony usunąć z bloga niektóre zdjęcia, mimo iż było podane źródło, z którego je zaczerpnąłem. Oświadczam, że pozostałe zdjęcia są mojego autorstwa, bądź mam zgodę na ich umieszczenie od ich autora, bądź pochodzą z ogólnodostępnej strony hotelu, do którego strony internetowej podałem stosowny link i który dzięki mojemu postowi uzyskał bezpłatną reklamę.
Ponieważ blogger.com nie odpowiedział na moje dwa maile z prośbą o poinformowanie mnie, czego dotyczą ich zastrzeżenia, uważam iż w obecnym stanie, post będący mojego autorstwa, może zostać ponownie opublikowany.
Budynek nad Źródłami Króla to eklektyczny pałacyk, zwany Palacete Chafariz D'El Rei. Niedawno, po gruntownym remoncie, otwarty w nim został butikowy hotel, z sześcioma eleganckimi apartamentami, który wzbogacił ofertę nietypowych hoteli w centrum Lizbony.
W tym miejscu znajdowała się fotografia.
Ze względu na zgłoszone przez blogger.com zastrzeżenie odnośnie tego posta oraz czasowe jego zablokowanie (bez podania uzasadnienia, czy chodzi o tekst, czy też zamieszczone zdjęcia), byłem zmuszony usunąć z bloga niektóre zdjęcia, mimo iż było podane źródło, z którego je zaczerpnąłem. Oświadczam, że pozostałe zdjęcia są mojego autorstwa, bądź mam zgodę na ich umieszczenie od ich autora, bądź pochodzą z ogólnodostępnej strony hotelu, do którego strony internetowej podałem stosowny link i który dzięki mojemu postowi uzyskał bezpłatną reklamę.
Ponieważ blogger.com nie odpowiedział na moje dwa maile z prośbą o poinformowanie mnie, czego dotyczą ich zastrzeżenia, uważam iż w obecnym stanie, post będący mojego autorstwa, może zostać ponownie opublikowany.
Świetne historie! Łuk kojarzę, ale historii nie znałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki! Postaram się o więcej takich historyjek :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny ten hotel. Łuk Jezusa nie mówił mi nic do tej chwili. Na pewno go odwiedzę !
OdpowiedzUsuńTrzeba go odwiedzić koniecznie wieczorem- najlepiej przy okazji koncertu w Onda Jazz czy klubie fado...Wtedy nabiera szczególnej mocy ;)
OdpowiedzUsuń