niedziela, 31 lipca 2011

Złoto dla oliwy

Ponieważ bardzo lubię ten produkt, postanowiłem zacytować wiadomość podaną przez Smaki Portugalii, mające go w swojej ofercie:
"Z dumą donosimy, że nasza oliwa Oliveira da Serra VINTAGE wygrała 5 rok z rzędu złoty medal w konkursie Monde Selection. Założona w 1961 roku, w Brukseli, Monde Selection jest najstarszą i najbardziej reprezentatywną organizacją na świecie zajmującą się oceną produktów oraz przyznającą medale tym, które wyróżniają się najwyższą jakością" 
 
 Więcej o tym i o innych dobrych portugalskich produktach żywnościowych przeczytacie w starszym poście.

piątek, 29 lipca 2011

Futurystyczna Lizbona

Ma Paryż swoją wieżę Eiffela, ma i Lizbona Elevador da Santa Justa. Jeszcze chyba ciekawsze jest to, co zrealizowane nigdy nie zostało. Spójrzmy na plany, jakie miano w związku z rozbudową Lizbony i jak ją sobie wyobrażano w XXI w.


Trójka wizjonerów - artystów: Melo de Matos (1856 - 1915), Fialho d’Almeida (1857 - 1911), Reinaldo Ferreira (1897 - 1935), w pierwszej dekadzie XX w., opublikowało na łamach kilku pism swoje wizje Lizbony -  miasta przyszłości. Wizje pozostały wizjami, czy raczej czystą SF. Ogląda się je jednak z dużym zainteresowaniem.


Ilustracje przypominają mi trochę scenerię filmu Fritza Langa Metropolis ....




Cóż więc takiego owi wizjonerzy-artyści sobie wymyślili?
W Alcântara miał się znajdować port ale również i oprócz niego, wysoka na 350 m latarnia morska, mająca zapewnić bezpieczeństwo morskiej żeglugi. Z portu miał także rozchodzić się na całe miasto skomplikowany system rur, zapewniających transport bagażu i różnego rodzaju przesyłek.



Na wzgórzu, na którym znajdują się ruiny Zamku św. Jerzego, miało zostać wzniesione coś  w rodzaju naszego ogromnego Pałacu Kultury.

Planowano również podwodny tunel łączący Lizbonę z Seixal a także transport za pomocą zeppelinów pomiędzy Lizboną i leżącym po drugiej stronie Tagu miastem Setúbal .
W podlizbońskim Alcabideche proponowano umieścić Cinelândię, czyli portugalski odpowiednikdla hollywoodzkiej wytwórni filmowej, zaś na Entrecampos ogromną stację kolejową.





Cóż, marzenia się nie zawsze sprawdzają. Czasami ze szkodą dla rzeczywistości a czasami na całe szczęście dla niej ...



zdjęcia i wiadomości zaczerpnięte zostały z: http://herodoto4.blogspot.com/2006_05_01_archive.html

poniedziałek, 25 lipca 2011

Luzomania na sopockim Monciaku

Wczoraj na sopockim Monciaku, spotkałem się z reporterką Gazety Wyborczej, aby porozmawiać o "mojej" Portugalii. Od kilkunastu już dni realizowany jest tutaj projekt EUROREDAKCJA, mający na celu przybliżenie mieszkańcom Trójmiasta oraz, jak zwykle o tej porze roku licznie przybyłym tutaj turystom z całej Polski, wszystkich Państw członkowskich UE. Dzieje się tak oczywiście a propos polskiej prezydencji w UE.

 

Portugalia to kraj, który wciąga Polaków

Rozmawiała Aleksandra Kozłowska
25.07.2011 aktualizacja: 2011-07-25 21:21

Rozmowa z Januszem Andraszem, autorem bloga Luzomania

Janusz Stanisław Andrasz w rozmowie z dziennikarką
Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Janusz Stanisław Andrasz w rozmowie z dziennikarką "Gazety Wyborczej" Aleksandrą Kozłowską
Aleksandra Kozłowska: Przyjechał pan do Trójmiasta na wakacje?

Janusz Stanisław Andrasz: Nie, jestem tu tylko na chwilę. A mieszkam teraz w Kluczborku.

Nie w Lizbonie? Przecież czytałam pana lipcowe wpisy z Portugalii.

- Może to zabawne, ale mojego portugalskiego bloga od początku piszę z Polski. Co oczywiście nie znaczy, że nie mieszkałem w Portugalii, spędziłem tam blisko dziesięć lat. Półtora roku temu sytuacja rodzinna zmusiła mnie do powrotu do Polski, niedługo potem dostałem zamówienie na napisanie przewodnika po Lizbonie i środkowej Portugalii. Zacząłem go pisać (ukazał się w zeszłym roku), a w trakcie pracy pomyślałem, że skoro i tak mentalnie wciąż pozostaję w Portugalii, to czemu by nie pisać o niej bloga? I tak się zaczęło.
Pisze pan głównie o sztuce, designie, wystawach, np. tryptyku Hieronima Boscha w Narodowym Muzeum Sztuki Dawnej w Lizbonie. Skąd te zainteresowania?

- Z wykształcenia jestem nauczycielem plastyki, choć nigdy nie pracowałem w tym zawodzie. Studia skończyłem w 1990 r., to nie był dobry moment na to, by w tej dziedzinie zarabiać. Zacząłem więc pracę w ubezpieczeniach, ale po dwóch latach poczułem się wyciśnięty jak cytryna. Miałem dość korporacji, więc gdy tylko przyjaciel zaproponował mi wyjazd do Francji, od razu z tego skorzystałem. Tam z kolei inny znajomy zaprosił mnie do Portugalii. Pojechałem na dwa tygodnie, zostałem dziesięć lat. Nie będę ukrywał - Portugalia, nas Polaków, wciąga.

Dlaczego?

- Może dlatego, że tam żyje się wolniej, nie widuje się raczej ludzi pędzących z obłędem w oczach, choć oczywiście są dzielnice biurowe zapełnione bladymi panami w garniturach (śmiech). Ale tam się nie przyjeżdża po fortunę, nie ma tego szaleństwa zarabiania. Dlatego jest tam niewielu Polaków, bo w Portugalii trudno dorobić na budowie. To kraj, gdzie realizują się ludzie wolnych zawodów, jak np. Mariola Landowska, polska malarka, która żyje tam wyłącznie ze swojej sztuki. A to prawdziwa sztuka w obcym kraju. Miałem to szczęście, że poznałem tamtejsze środowisko artystów, a dzięki niemu również nocne życie Lizbony.

Jak ono wygląda?

- Mieszkałem w bardzo barwnej, dawniej arabskiej dzielnicy - Alfamie: wąskie uliczki, małe sklepiki... Wieczory zaczynały się ok. 20, kiedy wychodziliśmy coś zjeść, wypić, pogadać. Dyskoteki zaczynają się ok. 1-2 w nocy, do domu wraca się więc o 7-8 rano. Podczas tych nocnych eskapad poznałem m.in. Bartejo, małą norkę, bo nawet nie klub, gdzie zbierają się artyści, wariaci, ludzie znani z pierwszych stron gazet i kompletnie nieznani. Nie da się tam zjeść niczego dobrego ani wypić, liczy się atmosfera. Magnesem są koncerty muzyki brazylijskiej zwanej chorinho od „chorar” - płakać, szlochać. Wbrew pozorom to muzyka bardzo skoczna, ekspresyjna, przy której tańczą nawet tak nietaneczni ludzie jak ja (śmiech). Z portugalską muzyką wiąże się też jeszcze jedna moja przygoda. Kiedyś na koncercie słynnej pieśniarki fado Dulce Pontes zauważyłem muzyka Beto Betuka, który świetnie grał na tzw. przeszkadzajkach. Znalazłem go na MySpace, w swoim profilu napisał, że bardzo lubi Annę Marię Jopek. To mnie zaskoczyło, wtedy Ania nie była jeszcze tak znana za granicą. Skontaktowałem się z Beto, a ponieważ jest naprawdę świetnym muzykiem - grał m.in. z Marizą - zaproponowałem, żeby wysłał swoją płytę Marcinowi Kydryńskiemu, mężowi Jopek, który w „Trójce” prowadzi znaną audycję „Siesta”, prezentuje w niej muzykę świata. Beto płytę wysłał i okazało się, że był to strzał w 10! Kydryński się nią zachwycił, przyjechał do Portugalii, oboje z Anią zaprzyjaźnili się z Beto. Efekt? Wspólnie nagrana z Jopek piosenka „Niema”, potem występ Beto na koncercie Lisbon Stories w Warszawie.

Na razie pozostaje pan w Polsce. Będzie pan wracał do Portugalii?

- Absolutnie! I to nieraz. Ale i teraz Portugalia jest obecna w moim życiu. Jesienią ukaże się moja książka o tamtejszej kuchni i regionach winiarskich, będą tam nie tylko przepisy, ale i mnóstwo historii o opisywanych miejscach. Kontynuuję też oczywiście bloga Luzomania, dalej będę opisywał wydarzenia kulturalne w Lizbonie - taki rodzaj przewodnika, inny niż te turystyczne.

Adres bloga: janusz-st-andrasz.blogspot.com

wtorek, 19 lipca 2011

Alfama, Graca i Dzień św. Antoniego w oczach Pawła Kowalskiego

Zachęcam do zajrzenia na blog Pawła Kowalskiego, na którym relacjonuje swój pobyt w Lizbonie. Tym razem zabiera nas na spacer po dzielnicy Graça i Alfama:



"Dzisiaj chciałbym zabrać Was na spacer na Alfamę i pobliską dzielnicę Graça. Ostatnio często chodziłem tam popołudniami, niekiedy biorąc ze sobą aparat. Dzięki temu mogę kontynuować swoje opowiadanie. Wycieczka podzielona jest na dwie części, gdyż mam ich wiele do pokazania. Umieściłem wszystkie wzdłuż trasy, którą możecie sprawdzić tutaj. Jeśli będziecie wystarczająco cierpliwi podczas czytania, zdjęcia odpowiadać będą kolejnym punktom na mapie, gdy będziemy wspinać się coraz wyżej, aż do pewnego szczególnego miejsca. Czasami lekko zboczymy z tej trasy, ale zawsze będę o tym uprzedzał.
Aby dotrzeć na Alfamę z mojego mieszkania (na Arroios) trzeba przejść się 20 minut wzdłuż ulicy Avenida de Almirante Reis. Po minięciu Anjos i Intendente dotrzemy na Martim Moniz, a następnie Rossio. (...)

Moją nostalgię wzbudziła szczególnie relacja z obchodów Dnia św. Antoniego, przypadającego na noc z 12/13- go czerwca. Oczywiście najwięcej dzieje się na Alfamie.

całość relacji oraz pozostałe, doskonałe jak zwykle fotografie, można przeczytać i zobaczyć na blogu Pawła Lisboa Trip

niedziela, 17 lipca 2011

Efemeryczne muzeum wyobraźni na ulicach Bairro Alto

Niezwykłe muzeum w samym sercu Lizbony- artykuł pochodzi ze strony www.koneser.interia.pl i tam możecie go przeczytać w całości.

"Dla niektórych to obrzydlistwo, które zasługuje tylko na zamalowanie. Dla innych to prawomocne dzieła sztuki. Nowe muzeum wyznacza linię podziału mieszkańców modnej dzielnicy Bairro Alto w Lizbonie.
"Muzeum Efemeryczne" otwarto w lipcu. Nie ma swojej siedziby. Istnieje w przestrzeni malowniczych, wąskich uliczek miasta. Tak jak w "normalnej" galerii każda praca jest tu obdarzona numerem i tabliczką informującą o artyście i użytej technice. Zwiedzający mogą skorzystać z mapki, która wyznacza trasę przez dzielnicę i audio przewodnika opowiadającego o 33 zgromadzonych pracach, który można ściągnąć z internetu na odtwarzacz MP3."

A tutaj możecie przekonać się na własne oczy, jak owe niezwykłe muzeum wygląda:



Zapraszam więc na...lizbońskie ulice w poszukiwaniu sztuki :) Ja jakiś czas temu upolowałem taki jej "kawałek":


Więcej o tej inicjatywie dowiecie się na stronie fundacji Pampero

piątek, 15 lipca 2011

Średniowieczne pląsy w Obidos

Od 7  do 24 -go lipca trwać będzie 10-ty już średniowieczny festiwal:  Mercado Medieval de Óbidos

W programie m.in. poskramiacze ognia, treningi dla rycerzy, pokazy sokolnicze, występy grup wokalnych i tanecznych.

Oto oficjalny spot reklamowy tej średniowiecznej imprezy, organizowanej w najbardziej chyba średniowiecznym mieście Portugalii:




Moją szczególną uwagę zwrócił zespół, będący częstym gościem na tego typu średniowiecznych imprezach - Albaluna. Tutaj jeszcze jeden przykład ich muzyki:







Zachęcam także do obejrzenia i posłuchania ich innych utworów na myspace.

Dla fanów tego niezwykłego miasteczka, które w ostatnich latach zbudziło się z wiekowej drzemki i organizuje imprezę za imprezą, polecam przejrzeć informator kulturalny Óbidos:

czwartek, 14 lipca 2011

Parada Snoopiego w Lizbonie

Ulubienic milusińskich, bohater jednej z najbardziej znanych kreskówek na świecie - Snoopy, już dawno wyrósł z wieku dziecięcego. W tym roku strzeliła mu już 50 -tka!

O ile w naszej części Europy kilkadziesiąt lat temu królował Bolek i Lolek, czy ewentualnie Wilk i Zając, o tyle w Europie Zachodniej jedną z najpopularniejszych bajek był właśnie Snoopy.

Fakt tak dostojnych urodzin portugalscy artyści postanowili uczcić Paradą Snoopiego. Odbędzie się ona w Lizbonie 15 lipca b.r. o godz. 15.30. Dla tych, którzy chcieliby w niej uczestniczyć, szczegóły na zaproszeniu poniżej.

Wśród zaproszonych gości będą m.in. najbardziej chyba znany portugalski komik Herman Jose, Graça i Graçinha Viterbo, Alburquerque Mendes, czy Rita Fernandes. Warto podkreślić, że do grona znakomitych portugalskich artystów zaproszona została również nasza polska artystka mieszkająca w Portugalii, Mariola Landowska.

Każdy z zaproszonych gości stworzył swoją wersję Snoopiego, która zostanie zlicytowana a uzyskane fundusze zasilą projekt UNICEF-u "Szkoły dla Afryki".

Snoopy Marioli Landowskiej






Trzy dzieła Hieronima Boscha w Narodowym Muzeum Sztuki Dawnej w Lizbonie

W lizbońskim Narodowym Muzeum Sztuki Dawnej niewątpliwie najbardziej obleganym eksponatem jest tryptyk Hieronima Boscha "Kuszenie św. Antoniego". Do 25 września b.r. towarzyszyć mu będą dodatkowo dwa inne dzieła tego niezwykłego malarza, wypożyczone na tą okazję z Muzeum Groeninge w Brugii.
Są to : "Tryptyk prób Hioba" i tryptyk "Sąd Ostateczny".

Wydarzenie to jest tym ciekawsze, że te dzieła Boscha jeszcze nigdy nie były wystawiane razem. Fakt ten spożytkowany  będzie przez grupę specjalistów z Austrii, wykonujących ich dokładną dokumentację fotograficzną.

Tryptyk "Kuszenie św. Antoniego" od zawsze fascynował innych artystów, do tego stopnia, iż już kilka lat po jego śmierci powstały pierwsze jego kopie. Wartość lizbońskiego tryptyku jest tym większa, że jest jedynym o tym tytule, sygnowanym przez Boscha.

Sąd Ostateczny, Museu Groeninge w Brugii






Tryptyk Hioba, Museu Groeninge w Brugii




Kuszenie św. Antoniego, Museu Nacional Arte Antiga



środa, 6 lipca 2011

Współczesna Wenus oczami Marioli Landowskiej

Dzisiaj o godzinie 19 - tej w niezwykłym miejscu, będzie miał miejsce wernisaż wystawy "Współczesne Wenus" polskiej artystki, zamieszkałej w Portugalii, Marioli Landowskiej. Odbędzie się ona w ... lizbońskim Muzeum Wody a dokładniej w jednym z kilku obiektów w Lizbonie, składających się na kompleks budynków, będących niegdyś częścią sieci wodociągów, zaopatrujących to miasto we wodę.
Swoim honorowym patronatem wydarzenie to objęła Pani Katarzyna Skórzyńska, Ambasador RP w Portugalii.



Sieć to jednak niezwykła, podobnie jak i sam lizboński Akwedukt, którym woda była przez kilkaset lat dostarczana do tego miasta. Miejsce, w którym wystawę będzie można oglądać (do 25 lipca b.r.) to Rezerwuar Wodny Matka Wód w dzielnicy Amoreiras (Reservatório da Mãe d'Água).

Wybudowany w 1834 r. z murami grubymi na 5 m, gromadził w swoim wnętrzu ponad 5,5 tyś. metrów sześciennych wody, dostarczanych potem do całej Lizbony. Mur łączący budynek rezerwuaru z akweduktem, przekształcono w rodzaj groty, z której woda spada do zbiornika znajdującego się poniżej.
Sklepienie pomieszczenia, w którym znajduje się woda, wsparte jest na ogromnych kolumnach. Absolutna cisza panująca w tym ogromnym pomieszczeniu, wywiera na zwiedzających niesamowite wrażenie.

Z tarasu muzeum podziwiać można jedną z najpiękniejszych panoram Lizbony.







Przeczytajmy, co o wystawie mówi przyjaciel Marioli, lizboński dziennikarz:

      To pewnego rodzaju paradoks i sprzeczność ale to jest dokładnie to, co sprawia że kobieta jest istotą tak tajemniczą, pociągającą, niezbadaną i pociągającą. Ubrana wygląda na silniejszą aniżeli jest w rzeczywistości. Naga staje się kruchą i wrażliwą istotą, zdaną na swoją płeć i ciało, na swoją kobiecość. Nagość to także trwały, niepowtarzalny ślad, odzwierciedlenie jej tożsamości. Nagie kobiety zyskują równocześnie na sile i pewności siebie.

To właśnie dzięki tej wizji powstało 12 portretów nagich kobiet, pędzla Marioli Landowskiej. Są one niczym Indianki z Amazonii, żyjące nago ale zachowujące się, jakby były odziane, dla których ich skóra jest jednocześnie ich ubraniem.
W tym ambitnym projekcie autorka odważyła się zaproponować nowy rozdział w swoim malarstwie, w którym przeszła od świata marzeń do czynów, czyli pracy z modelami w swoim atelier.
Dwanaście kobiet, przedstawionych na tych płótnach, otoczone jest przez rzeczy związane z ich życiem, opowiadając tym samym swoje  historie, uczucia, marzenia. To równocześnie spotkanie artystki ze samą sobą, ponieważ wśród obrazów znajduje się także kilka jej autoportretów. Mariola Landowska nie chciała być poza grupą wybranych przez siebie kobiet a wręcz przeciwnie - na głównej scenie razem z nimi.


Przedstawione kobiety są bardzo różne, zarówno jeśli chodzi o swoje pochodzenie, jak i sposób życia,  dzięki czemu stają się bliższe dzisiejszemu wyobrażeniu o Wenus.


"Zawsze zadziwiał mnie ten pędzący do przodu świat, w którym kobiecie przypisywane są różne, nie zawsze trafione cechy", wyjaśnia artystka. "Rozebrana do naga, przeistoczona w Wenus, kobieta pozostaje po prostu sobą. Przypomina Matkę-Ziemię, bez zbytecznych zabudowań wzniesionych ludzką ręką, czystą i niewinną".

 

Virgilio Azevedo
dziennikarz